Proponowany przez św. Ignacego Loyolę codzienny rachunek sumienia nie jest tym samym, co rachunek sumienia przygotowujący do sakramentu spowiedzi – chociaż, przy pewnych modyfikacjach, można go i w taki sposób wykorzystać. Jego istotę dobrze wyraża jedno z określeń: kwadrans miłującej uwagi.

Codzienny rachunek sumienia jest rodzajem modlitwy, spotkania z Bogiem, podczas którego możemy z uwagą przyjrzeć się temu, jak przebiegł miniony dzień. Możemy spojrzeć na swoje życie oczami Boga – w świetle Ewangelii, ale bez osądzania siebie. Jest to kontakt z Bogiem, w którym pragniemy powierzyć Mu wszystko, co nas danego dnia spotkało.

Punktem wyjścia jest tutaj uświadomienie sobie fundamentalnej prawdy, że to Bóg jest dawcą – mojego życia, wzrostu i wszystkich otaczających mnie osób i rzeczy. Moją odpowiedź na wszystko to, co otrzymuję od Boga, daję w swojej codzienności. To w zwyczajnych, codziennych wydarzeniach odpowiadam Bogu pozytywnie lub negatywnie, jestem Mu wierny albo odstępuję od tej wierności.

W rachunku sumienia poszukujemy woli Bożej i przyglądamy się swojej odpowiedzi na tę wolę. Codzienny rachunek ma więc być osobistym spotkaniem z Bogiem, a nie spotkaniem głównie z własną świadomością. To z wnętrza mojej relacji z Bogiem mam razem z Nim przyglądać się wydarzeniom swojego życia. Mogę wtedy powoli rozpoznawać w swojej codzienności Jego obecność, Jego wierność, Jego dary, działanie Jego Świętego Ducha, a także sposób, w jaki należy Mu odpowiadać i dostosowywać się do Jego woli.

Owocem takiego wysiłku otwierania się na Boga jest coraz większa wrażliwość duchowa oraz dostrzeganie obecności Boga w moim codziennym życiu, w każdym wydarzeniu, doświadczeniu, relacji z drugim człowiekiem.

Warto również zaznaczyć, czym codzienny rachunek sumienia nie jest. Otóż, nie jest on przyglądaniem się wszystkiemu przez pryzmat własnego „ja”. Nie jest też zestawieniem wydarzeń, które oceniałbym jedynie w aspekcie moralnym – tu spełniłem jakieś kryteria, tam ich nie spełniłem. Nie jest zwykłym bilansem, który każdy mógłby sporządzić pod koniec dnia.

Nie chodzi też przede wszystkim o poszukiwanie tego, co zrobiłem złego – nie jest to drobiazgowe wyszukiwanie swoich błędów.

Chodzi tu bardziej o skoncentrowanie się na postawach i uczuciach, jakie wywołują we mnie określone sytuacje, niż na grzechach. Uczucia bowiem ukazują nam prawdę o nas samych i mogą prowadzić nas głębiej, do korzeni grzechu. Chodzi tu o badanie sumienia, a nie rejestr naszych grzechów.

Trzeba więc uważać, by nie popaść w moralizowanie, a zwłaszcza w zbyt łatwe ocenianie czy potępianie siebie, ze swojego punktu widzenia. Chodzi o to, by wsłuchiwać się w głos Boga, który do czegoś mnie wzywa, a od czegoś innego odciąga. Jeżeli zabraknie ducha modlitwy, otwarcia na spotkanie z Bogiem, to czymkolwiek byłoby takie ćwiczenie, na pewno nie jest rachunkiem sumienia, o którym mówi św. Ignacy.

Św. Ignacy wyróżnia pięć etapów rachunku sumienia, proponując poświęcić na nie około kwadransa.

Pierwszy etap to dziękczynienie: dziękuję Bogu za to, co mi dzisiaj uczynił i dał.

Drugi – to prośba o światło: proszę Boga o otwartość serca, o zdolność kształtowania siebie zgodnie z Jego darem złożonym we mnie, a zniekształconym przez grzech.

Trzeci – to wejrzenie w siebie: przyglądam się temu, co tworzyło mój dzień – wydarzeniom, działaniom, słowom, myślom.

Czwarty – to prośba o przebaczenie: oddaję Bogu moje uchybienia, zaniedbania, winy.

Wreszcie piąty etap to postanowienie poprawy: powierzam się Bogu i myślę, co konkretnie, z Jego pomocą, mogę w najbliższym czasie w sobie zmienić.

Na końcu wspomnę, że nie można traktować rachunku sumienia jak cudownego lekarstwa, które zastosowane ma przynieść natychmiastowe uzdrowienie. Przy takim podejściu szybko rodzi się myśl o braku skuteczności tej formy modlitwy – niecierpliwość, zniechęcenie i rezygnacja. Nie można zapominać, że rzucone w ziemię ziarno potrzebuje czasu na kiełkowanie i wzrost. Tymczasem we współczesnym sposobie życia pełnym pośpiechu, nerwowości, przeświadczenia, że wciąż brakuje nam czasu, coraz trudniej przychodzi nam wyciszenie i podjęcie świadomej refleksji nad swoim życiem.

*       *       *       *

Powinieneś zauważyć poruszenia serca. Jeśli ich nie zauważasz, jesteś nieświadomy. Nie wystarcza jednak tylko zauważać, powinieneś poznać, czy prowadzą one do dobra, czy do zła, w przeciwnym przypadku jesteś nieodpowiedzialny. Nie wystarczy także jedynie dostrzegać i poznawać. Wszystko rozgrywa się w wolności zatrzymania tego, co dobre, i odrzucenie tego, co złe.

*       *       *       *

W ogródku twego serca kiełkuje każde nasienie, czy to rzodkiewka, czy mlecz. Do Ciebie należy decyzja, czy będziesz podlewał mlecz, a wyrywał rzodkiewkę, czy czynił odwrotnie

Publikacja tekstu za zgodą autora. Wszystkie prawa zastrzeżone.

 

[czytaj więcej]