Bóg jest Kimś kto kocha i Kogo jedynym pragnieniem jest obdarowanie nas tym, czego nasze serce najbardziej pragnie. Te słowa zawarł w jednej ze swych książek Henri J. Nouwen, Niech one będą wstępem.
Przed chwilą wróciłam z II tygodnia ćwiczeń ignacjańskich.
Piszę… i myślę… Przecież każde słowo jest tylko miernym odbiciem uczuć, bo czy odnajdę w sobie słowa, którymi będę zdolna wyrazić Bogu wdzięczność za Jego łaski? Jednak wbrew logice spróbuję opowiedzieć o… MIŁOŚCI!
Na rekolekcje udałam się pełna obaw, sprzecznych myśli i uczuć, a także zmęczona, na wszystkich płaszczyznach. Po I tygodniu byłam pewna, jak poruszać się po ścieżkach ćwiczeń duchowych. W głowie układałam swój scenariusz zdarzeń, wybierałam miejsca, dobierałam „aktorów”, a wszystko potoczyło się inaczej, niż zaplanowałam… Jezus nie pozwolił mi być reżyserem, On Nim był. Gdy po walce, pozwoliłam Mu przejąć dowodzenie, pokazał mi, jak bardzo jestem spragniona Jego miłości i bliskości. Podczas spotkania kontemplacyjnego w Kanie Galilejskiej ujął moją dłoń i przenikliwym, a zarazem pełnym łagodności i dobroci, wzrokiem spojrzał głęboko w moje oczy… To był moment, w którym poczułam się bezgranicznie i bezwarunkowo kochaną. Mogłam wypłakać przed Chrystusem ból mojego serca.. To spojrzenie miłującego Boga czuję na sobie do tej pory…. I słyszę Jego słowa: Nie lękaj się, ja Cię poprowadzę!. W trakcie kontemplacyjnej drogi, jaką odbyłam z Jezusem z Nazaretu nad Jordan, oddałam Mu prowadzenie i odczułam wewnętrzną wolność. Zaczęłam dostrzegać i cieszyć się tym, co spotykałam na trasie wędrówki. Nie musiałam już niewolniczo, na własną rękę, szukać szlaku, który wciąż wiódł mnie ku przepaści.
Chrystus pozwolił mi także doświadczyć, że Jego łaska i miłość sięgają poza grób grzechu. W moich uszach brzmi jeszcze Jego mocny głos: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! Po śmierci grzechu – zmartwychwstałam!
Jestem jednak przekonana, że bez osoby, która pomogła Jezusowi odsunąć głaz, nie byłoby zmartwychwstania. Dziękuję Ci, Ojcze Robercie za usunięcie kamienia z mojego grobu… Dzięki Tobie, Chrystus mógł uczynić cud, bym uwierzyła…
Odkryłam w sobie wiele miejsc, które potrzebują uzdrowienia. Raduję się jednak tym, że Jezus mnie odnalazł i spojrzał na mnie z miłością.
Wiele słów, ale to, co najważniejsze pozostaje w sercu… I proszę o modlitwę, by trwało tam, jak najdłużej.
s. Anna

[czytaj więcej]