Oczekiwania porzuconych małżonków względem Kościoła

Zazwyczaj postrzegany jestem jako duszpasterz osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Jednakże, gdy w 1998 roku zaangażowałem się w to duszpasterstwo, uświadomiłem sobie pewną „niesprawiedliwość”. Ci, którzy po rozpadzie małżeństwa zdecydowali się na trudną wierność – a to jest droga wskazana przez Ewangelię – zostali pozostawieni samym sobie. Dlatego wraz z posługą osobom ze związków niesakramentalnych, równocześnie zainicjowałem grupę wsparcia dla osób pozostających w separacji i rozwiedzionych. Panuje bowiem przekonanie, że skoro osoby te nie mają zasadniczych przeszkód w prowadzeniu życia sakramentalnego, mogą z powodzeniem odnaleźć się w Kościele. Jednakże, rzeczywistość przeżywana od ich strony wygląda nieco inaczej. Niektórzy noszą w sobie poczucie winy z powodu samego faktu, że doszło w ich życiu do rozwodu, że ich małżeństwo się rozpadło. Skoro w zamyśle Stwórcy jest ono nierozerwalne, a oni są rozwiedzeni – mimo iż rozwód należy do sfery cywilnoprawnej i mimo że może nie ponoszą zasadniczej winy za rozpad związku – wydaje im się, że nie mogą przystępować do sakramentów. Często są nierozumiani przez otoczenie, nawet przez najbliższych, którzy próbują pocieszać ich w tani sposób, bądź też sugerują kolejny związek jako „lekarstwo” na zaistniałą sytuację.  Nierzadko zdarza się, że osoby po rozwodzie zaczynają być pomijane przez dotychczasowe kręgi towarzyskie, w których dotychczas pojawiały się ze współmałżonkiem.

Zanim spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czego oczekują od Kościoła osoby rozwiedzione lub opuszczone przez współmałżonka, doprecyzujmy, o kogo chodzi. Zazwyczaj mamy do czynienia z czterema sytuacjami:

– bycie porzuconym przez współmałżonka dla innej osoby (różne mogą być tego przyczyny);
– jedna strona uważa trwanie w relacji małżeńskiej za zbyt trudne i decyduje się na rozstanie, niekoniecznie z zamiarem układania sobie życia z kimś innym;
– obie strony nie chcą już być ze sobą ze względu na trudności w budowaniu relacji, nieumiejętność lub brak woli jej tworzenia;
– decyzja na separację bądź rozwód jest aktem samoobrony, tj. uwolnienia się od sytuacji przemocowej, w celu uzyskania także instrumentów cywilnoprawnych w dochodzeniu czy obronie swoich praw.

Chociaż grupa wsparcia, którą zainicjowałem wiosną 1998 roku przy Parafii św. Andrzeja Boboli w Warszawie, otwarta jest dla wszystkich, który doświadczyli rozpadu małżeństwa i trwają w wierności, prowadząc życie w pojedynkę, to jednak w swojej wypowiedzi skupię się przede wszystkim na tej kategorii osób, które doświadczyły dramatu rozstania wbrew swojej woli.

Poczucie krzywdy, frustracja, osamotnienie, nieradzenie sobie z emocjami, stany depresyjne, brak zrozumienia ze strony otoczenia – to „chleb powszedni” rozwiedzionych samotnych i żyjących w separacji, przynajmniej w pierwszej fazie po rozstaniu. W sytuacji, gdy separacja jest aktem samoobrony przed przemocą fizyczną bądź psychiczną, odejście od współmałżonka może być odbierane w pierwszym momencie jako ulga po latach udręki.

Porzucenie przez osobę, z którą wiązało się plany na całe życie należy do najtrudniejszych doświadczeń i jest swoistym „trzęsieniem ziemi”, kiedy załamuje się koncepcja życia wiązanego z małżeństwem i rodziną. Równie boleśnie przeżywają sytuację rozpadu małżeństwa mężczyźni, jak i kobiety.  Jedna z nich powiedziała, że dzięki spotkaniom w grupie wsparcia zobaczyła, że „faceci” także mają uczucia i też mogą cierpieć z powodu porzucenia. Jest to jeden z argumentów za tym, by spotkania miały charakter koedukacyjny, pozwalający spojrzeć na te same sytuacje oczami obojga płci. Nie jest tak, jak niektórzy potocznie myślą, że mężczyzna po rozwodzie szuka sobie od razu nowej partnerki życiowej.

Na skutek porzucenia przez współmałżonka podważone zostaje poczucie własnej wartości  i szacunku do samego siebie – „no bo przecież zostawił mnie dla kogoś innego” lub „uznał za osobę dłużej nie do zaakceptowania”. Wielokrotnie słyszałem od porzuconych i rozwiedzionych: „czuję się jak osoba drugiej kategorii”. Pamiętam opowieść młodej kobiety, która czując, co może się wydarzyć, pewnego wieczoru wykąpała dzieci, ubrała je w piżamki, wzięła na ręce, stanęła przed mężem i wprost zadała mu pytanie: „I co, i tak po prostu nas zostawisz?” – zostawił. Ból, bezsilność, poczucie osamotnienia… Ludzie niekiedy przepłakują całe tygodnie, nie mogą znaleźć sobie miejsca, nie mogą spać, miotają nimi gniew, agresja… przeżywają bunt, także wobec samego Boga.

Wszystko to powoduje, że rozwiedzionym, prowadzącym życie samotne, jest niekiedy trudniej, aniżeli żyjącym w związkach niesakramentalnych. Ci ostatni odczuwają do pewnego stopnia stabilizację życiową i zaspokajają w znacznym stopniu swoje potrzeby psychiczne. Ich zasadniczym problemem jest potrzeba Boga i pokonanie rozbieżności między wybraną przez siebie formą życia, a wyznawaną wiarą. Porzuceni czy rozwiedzeni natomiast  wybrali kiedyś życie we dwoje i zostali postawieni, wbrew pierwotnemu wyborowi, przed perspektywą życia w pojedynkę. W sytuacji porzucenia czy rozpadu związku w gruzach legła nie tylko koncepcja życia wiązana z tworzeniem rodziny, ale także nadzieja odnalezienia osobistego szczęścia, kojarzonego z przeżywaniem miłości i bliskości z drugim człowiekiem.

Czego oczekują od Kościoła osoby opuszczone przez współmałżonka?

Przede wszystkim oczekują znalezienia środowiska, które okaże zrozumienie dla ich sytuacji (postawa wierności w dzisiejszym świecie jest relatywizowana i kontestowana), w którym doświadczą empatii, gdzie będą mogły wyrazić do końca swoje emocje – jeszcze przed usłyszeniem jakichkolwiek rad i wskazówek, co robić dalej. To bardzo ważne zmierzyć się w pełni z sytuacją, jaka zaistniała, zmierzyć się z bólem z powodu straty, przyjąć do wiadomości fakt, że obecnie będę sama/sam – przyjąć i nie popaść w rozpacz, nie dać się ponieść emocjom prowadzącym do autodestrukcji. Uwierzyć, że wraz z rozwodem życie się nie skończyło, że trwa nadal, choć należy nauczyć się przeżywać je w nowy sposób, odkryć inne, głębsze jego wymiary.

W adhortacji Jana Pawła II Familiaris consortio z 1981 roku, poświęconej małżeństwu i rodzinie, w numerze 83, czytamy:

„Samotność i inne trudności są często udziałem małżonka odseparowanego, zwłaszcza gdy nie ponosi on winy. W takim przypadku wspólnota kościelna musi w szczególny sposób wspomagać go; okazywać mu szacunek, solidarność, zrozumienie i konkretną pomoc, tak aby mógł dochować wierności także w tej trudnej sytuacji, w której się znajduje; wspólnota musi pomóc mu w praktykowaniu przebaczenia, wymaganego przez miłość chrześcijańską oraz utrzymania gotowości do ewentualnego podjęcia na nowo poprzedniego życia małżeńskiego”.

Tak syntetycznie nakreślił działania Kościoła wobec osób pozostających w separacji Jan Paweł II.

Grupy wsparcia dla osób porzuconych, rozwiedzionych i w separacji mają do spełnienia swoją rolę w trzech wymiarach:

– WIARY: jako pomoc w szukaniu odpowiedzi na pytanie o sens wierności małżeńskiej. Dlaczego mam być wierna/y osobie, która mnie zdradziła czy porzuciła, przecież małżeństwo to relacja polegająca na wzajemności? Po ludzku wydaje się, że taki związek już się zakończył. Jakie motywy przemawiają za dochowaniem wierności? Decydując się na małżeństwo, osoba wybrała kiedyś życie we dwoje jako drogę realizacji życiowego powołania. Jaki jest sens samotności, wobec której ktoś został postawiony wbrew swojej woli, będąc niekiedy jeszcze bardzo młodym? Jest to nierzadko moment odkrycia znaczenia sakramentu małżeństwa jako uczestnictwa w miłości Chrystusa do człowieka, miłości bezinteresownej i bezwarunkowej, która ma wymiar zbawczy. Bez odniesienia do wiary – do Boga jako wzoru miłości oraz do Boga jako kogoś realnie żyjącego i działającego, z którym można nawiązać osobistą, intymną relację – szereg pytań o sens wierności pozostaje bez odpowiedzi.

– EGZYSTENCJALNYM: jako pomoc w odnalezieniu odpowiedzi na pytanie, jak dalej żyć? Jak zorganizować i czym wypełnić życie? Skąd czerpać energię do przyjmowania i podejmowania kolejnego dnia?  Jak wychowywać dzieci, jak pomóc im przejść przez to doświadczenie?

– DUCHOWYM: sytuacja bycia porzuconym czy rozpadu związku należy do sytuacji granicznych, w których do głosu dochodzą pytania fundamentalne, o sens życia, sens kochania, cierpienia, pytania dotyczące samego Boga. W tej trudnej i bolesnej sytuacji dochodzi często do odkrycia na nowo wiary jako źródła, z którego można czerpać poczucie sensu i realną siłę życiową. W tym kontekście osoby mają szansę odnaleźć swoją niepowtarzalną ścieżkę duchową. Wiara może stać się dla nich osią życia, nie tylko pozwalającą uporać się z sytuacją straty, ale otwierającą horyzonty, których dotychczas być może w ogóle nie widziały, ani nawet nie przeczuwały.

Przykład wierności i chrześcijańskiej konsekwencji rozwiedzionego małżonka, który nie zawiera nowego związku, poświęcając się jedynie spełnianiu swoich obowiązków rodzinnych i tych, które wynikają z odpowiedzialności życia chrześcijańskiego, nabiera – zdaniem  Jana Pawła II – szczególnej wartości świadectwa wobec świata i Kościoła, który tym bardziej winien mu okazywać stałą miłość i pomoc, nie czyniąc żadnych trudności w dopuszczeniu do sakramentów. Jakie świadectwo ma na myśli Papież? Świadectwo o tym, że miłość, jaką objawił i zainicjował Jezus Chrystus – miłość, która nie ustaje (1 Kor 13, 8) nawet  przypadku jej odtrącenia i nieodwzajemnienia – jest możliwa do zrealizowania w oparciu o Bożą łaskę, nadając sens ludzkiemu życiu i czyniąc podobnym do Boga.

Niemniej jednak w realizacji tej miłości, żyjący w separacji i rozwiedzeni, mają prawo oczekiwać i liczyć na wsparcie wspólnoty Kościoła w tej niełatwej, niekiedy heroicznej drodze, która w sposób szczególny łączy ich z ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Panem.

Więcej informacji o duszpasterstwie osób pozostających w separacji i rozwiedzionych można znaleźć na stronie internetowej www.rozwiedzeni.net

Wojciech Nowak SJ, ur. 1963, w latach 1998-2014 prowadził duszpasterstwo osób rozwiedzionych, pozostających w separacji oraz żyjących w związkach niesakramentlanych przy Parafii Św. Andrzeja Boboli w Warszawie. Obecnie pracuje w Domu Formacji Duchowej w Kaliszu.

[czytaj więcej]