Wcielenie Boga i ubóstwienie człowieka to jedna i nierozerwalna tajemnica.

Bóg stał się człowiekiem, Jezus urodzony w Betlejem Judzkim i ukrzyżowany pod Poncjuszem Piłatem, to Bóg, który stał się człowiekiem – oto stwierdzenia, które wraz z ich należytym i krytycznym uzasadnieniem stanowią dla świadomego chrześcijanina serce jego wiary. Zapewne jednak niewielu naliczylibyśmy takich, którzy z równą mocą wierzą, że jeśli Bóg stał sią człowiekiem to po to, aby człowiek stał sią Bogiem. Tymczasem i to twierdzenie: Deus homo factus est ut homo Deus fieret, należy do tradycyjnej nauki Kościoła (1).

Słowo „ubóstwienie” pojawia sią w katechezie nowożytnej rzadziej niż „usynowienie” (łączące się z tajemnicą Trójcy). To pierwsze było bliższe mistykom, ale można sią było obawiać, że „ubóstwienie” sprzyja interpretacji panteistycznej. W istocie wyobraźnia musi sią strzec, aby nie zatrzeć radykalnej różnicy między Stwórcą a stworzeniem – różnicy, którą współudział w życiu boskim, przeciwnie, mocno afirmuje. „Usynowienie” zdawało sią lepiej zabezpieczać tajemnicą rozróżnienia w zjednoczeniu.

Ale słowo to dzisiaj dla wielu wierzących ma sens śmiesznie słaby. Być synem czy dzieckiem Bożym znaczy dla nich prawie tylko tyle, co być stworzeniem. Jedynie dołącza sią tu pewna nuta uczuciowa. Coś w tym rodzaju: Bóg kocha ludzi bardziej niż kamienie i zwierzęta; albo: objawia im szczególną łaskawość. Poza tym psychologia uczy nieufności w stosunku do „obrazu ojca”. W każdym razie synostwo rzadko jest rozumiane jako synonim ubóstwienia.

Wyrażenie „łaska uświęcająca” także zblakło aż do utraty sensu. Święty w Piśmie to Bóg. W słownictwie chrześcijańskim uświęcić to ubóstwić. Niewielu wie o tym. Łaskę uświęcającą najczęściej się tłumaczy jako „łaskę udoskonalającą moralnie”, a nie „łaskę, która ubóstwia”.

Istota rzeczy nieuchronnie ulega cukierkowemu złagodzeniu, gdy się ją ukazuje w taki sposób, jakby była ideologią. Ideologia, to jej rys wyróżniający, nie obejmuje wszystkiego: znaczy ona coś, ale nigdy wszystko. Tajemnica Wcielenia degeneruje się w mało wiarygodną ideologię z chwilą, kiedy chrześcijanin przestaje w niej widzieć spełnienie, a tym samym zasadę, początek i ośrodek wszystkiego. Spełnienie, które rozświetla punkt wyjścia wszelkiej wiedzy o człowieku i o Bogu, centrum całej rzeczywistości i całej historii. Alfa i Omega, jak mówi Biblia (Ap 22, 13).

Bo w istocie to Chrystus, prawdziwy człowiek i prawdziwy Bóg, objawia nam, kim jest człowiek i kim jest Bóg.

(1)  Por. Dictionnaire de spiritualité, art. Divinisation
(2)  „Radykalna zależność od Boga rośnie wprost, nie odwrotnie proporcjonalnie do prawdziwej autonomii wobec Boga” (K. Rahner, Ecrits théologiques, Desclée de Brouwer, t. I, s. 133, t. III, s. 97.

Fragment książki Krótki zarys wiary (Kraków 1999), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]