Wakacje zawsze mi przypominały o tym, że inni ludzie są darami Bożymi – darami miłości jedni dla drugich.
Będąc darem, chcemy powiedzieć, być, zrobić to, co jest najlepsze dla tej osoby, którą kochamy. Ale czasami muszę przyznać, nie wiem, co jest najlepsze dla tych, którzy się pojawiają w moim życiu – dla ludzi, których próbuję kochać. Czy powinienem być twardy? Czy też łagodny? Czy powinienem mówić, czy milczeć? Muszę odgadywać i prosić Boga, aby błogosławił moim pełnym potknięć wysiłkom.
Są jednakże dwa istotne dary miłości, i myślę, że nie czynimy źle, obdarowując się nimi nawzajem. Te dary są zawsze na właściwym miejscu i zawsze są częścią tego, co najlepsze dla drugich.
Pierwszym z nich jest, moim zdaniem, dar przekazywany poprzez samoodkrywanie się. Mówienie drugiemu, kim naprawdę jesteśmy. Każdy z nas jest tak wyjątkowy jak nasze odciski palców. Jak to napisał poeta E.E. Cummings: „Teraz jesteś ty, i teraz jestem ja, jesteśmy tajemnicą, która się już nigdy nie wydarzy”. Jeżeli dokonasz wyboru i poskąpisz mi swojego daru, to ja będę na zawsze pozbawiony udziału w niepowtarzalnej tajemnicy i niepowtarzalnym doświadczeniu, jakim jesteś ty, ponieważ tylko ty możesz mnie tym obdarzyć. Równie prawdziwe jest takie stwierdzenie w odniesieniu do mojego dzielenia się tym, kim ja jestem, z tobą.
Jakiś czas temu dostałem anonimowy artykuł zatytułowany Osoby są darami. Autor w cudowny sposób pisał w nim po prostu o tym, że musimy przyjmować siebie nawzajem bezwarunkowo jako dary. Ludzie, czytamy w owym artykule, przychodzą do nas „opakowani” – niektórzy pięknie, inni mniej atrakcyjnie. Na niektórych widoczne są ślady złego traktowania przez pocztę, a inni przychodzą do nas jako przesyłki specjalne. Niektórzy są opakowani luźno i łatwo jest ich otworzyć, inni są zawinięci bardzo ściśle, ale opakowanie nie stanowi daru. Moim darem jestem ja, a twoim ty, a tymczasem łatwo jest pomylić się i osądzać zawartość na podstawie okładki.
Drugim darem miłości jest obdarzenie kochanej osoby zwiększoną świadomością jej wyjątkowej dobroci. W pewnym sensie twój wewnętrzny obraz siebie jest w moich rękach, a mój w twoich.
To jest szczególnie ważny dar, ponieważ pozytywny obraz samego siebie jest podstawą szczęśliwego życia. Jeśli nie lubisz siebie, nie mogę sobie wyobrazić, byś mógł być kiedykolwiek szczęśliwy. Spędzasz każdą chwilę swojego życia z kimś, kogo tak naprawdę nie lubisz. I jeśli to fakt, że odgrywamy role tych osób, którymi wydaje się nam, że jesteśmy, to wytwarzasz takie niemiłe zwyczaje, które będą pasowały do twojego wyobrażonego, nielubianego przez ciebie ja.
Jest wówczas również prawdą, że jeśli ktokolwiek będzie próbował cię kochać, to zaczniesz podejrzewać ją lub jego o nieszczerą motywację. Nie będziesz w stanie wyobrazić sobie, że ktoś inny mógłby ewentualnie kochać ciebie, skoro ty sam o sobie nie myślisz jako o tym, którego można kochać.
Z drugiej strony, jeśli naprawdę doceniasz swoją niepowtarzalną dobroć i talenty i widzisz je jako dary Boże dla ciebie, to nie wiem, co mogłoby uczynić cię nieszczęśliwym. Wtedy żyjesz z kimś, kogo naprawdę lubisz dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy odgrywasz swój własny obraz, jesteś przyjemny i pełen pokoju, ponieważ przepełnia cię zadowolenie. A gdy inni wyrażają swą miłość do ciebie, będziesz mógł ją przyjąć, wierzyć w nią i cenić sobie dary miłości, które ci zostały ofiarowane.
Ten drugi dar jest rezultatem tego, co nazywamy afirmacją. Swoimi oczami, słowami, uśmiechami i dobrocią wobec mnie będziesz mi przypominać, że jestem w niepowtarzalny sposób dobrym utalentowanym stworzeniem Bożym, a ja będę próbował robić to samo dla ciebie.
A Bóg, który stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, będzie się uśmiechał, patrząc na nas. Pan, który prosił nas, abyśmy kochali jedni drugich, będzie szeptał do naszych serc: „Bardzo dobrze, moi dobrzy i wierni słudzy. Cokolwiek robicie dla najmniejszego z moich dzieci, przyjmę, jakbyście to robili dla mnie”.
Fragment książki Oczami wiary (Kraków 1998), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.
[czytaj więcej]