Rachunek sumienia był dla Ignacego rodzajem krótkich rekolekcji każdego dnia: podziękowanie za istnienie, akt pojednania, gotowość, aby w naśladowaniu Jezusa dać się powołać rano – to podstawowy rytm rekolekcji, i to są także podstawowe kroki „modlitwy kochającej uwagi”. Z tej równoległości można sobie uzmysłowić, jak drogim dla Ignacego był ten codzienny czas modlitwy.

Przez to systematyczne ćwiczenie duchowe stworzył on coś na kształt „duchowej infrastruktury”. Wagę i znaczenie infrastruktury można dostrzec wówczas, kiedy na skutek katastrof zniszczone zostają ulice: środki pomocy mogą być w obfitości, ale niemożliwy już jest ich transport. Coś podobnego znajdujemy także w życiu duchowym: ma się dobre pomysły, mocne postanowienia itp., a później trzeba często stwierdzić, jak mało z tego wyszło. Przyzwyczajenie do codziennych krótkich „rekolekcji” stwarza przestrzeń instytucjonalnie zapewnioną, „ulicę”, na której mogą być „transportowane” życzenia i postanowienia. Każdego dnia przypominać się będzie, czego się właściwie szuka i chce. Może to być wielką pomocą na drodze. Ale jak powinno się sobie stworzyć tę przestrzeń, ten odcinek czasu? Kto nie od razu „wskoczy” w podstawową formę ignacjańskiego rachunku sumienia, temu mogą pomóc różne formy gryformy wstępne.

– Można codziennie modlić się własnym psalmem dnia, który pozwala „wspiąć się” i przyjść ku Bogu według wzorca biblijnych psalmów – aktem strzelistym, odetchnięciem, skargą i podziękowaniem. Można „swobodnie kojarzyć” przed Bogiem przebieg dnia.

– Często pomocnym jest pisanie „życiowego” listu do człowieka, z którym można korespondować na istotnej płaszczyźnie.

– Nierzadko bywa, że za dobrego towarzysza ma się jedynie pamiętnik.

– Ważna scena z dnia pozwala się oglądać jako przezrocze lub, jak na fotografii, powoli rozwijać i powiększać; może to przynosić niespodziewane rezultaty.

– Kto trafi na ślad możności nauczenia się mowy sumienia ciała, doświadcza tego często jako „skoku wzrostu”; ból głowy, bezsenność czy „wściekłość w brzuchu” mogą niejedno powiedzieć także o własnej duchowej postawie.

– Dobrym początkiem może być praca nad własną mową, nad wyszlifowanymi, ale niepłodnymi wyrażeniami.

– Jeżeli ma się szczęście być w pobliżu człowieka, z którym dobrze się rozumiemy, to krótka rozmowa wieczorna o minionym dniu może mieć wiele z modlitwy kochającej uwagi.

– I wiele innych możliwości: Duch Boży nie narzuca fantazji żadnych ograniczeń. Należy wyczuć, co pomaga komuś na dłuższą metę.

Tak ważne, jak różne sposoby, są również pory. Ignacy dla rachunku sumienia zna ranek, południe, wieczór, i, jak mówi, „każdą godzinę”. Da się to wyrazić również inaczej:

– Istnieje „modlitwa nieustającej uwagi”, tj. świadomość obecności Boga – czasami Jego boleśnie odczuwanego oddalenia – która jest podstawowym poruszeniem, jak np. radość lub żałoba, prowadzącym i naznaczającym kogoś w jego wszystkich czynach i przyzwoleniach.

– Istnieje „modlitwa towarzyszącej uwagi”, tzn. postawa duchowa kochającej uwagi, trzeźwości, z jaką spotykamy ludzi, prowadzimy rozmowy i obchodzimy się z rzeczami. Często jest ona związana z „odkryciem powolności”, która nie jest jednak paraliżem, lecz spokojem tego, co żyje.

– Istnieje modlitwa „kochającego przewidywania”, przy której człowiek – może jeszcze w łóżku lub zaraz po wstaniu – na parę minut obejmuje spojrzeniem dzień, tak jak patrzy się przy wycieczce górskiej na mgłę, na punkty widokowe, wysokości i głębokości. Akurat ten sposób modlitewnego przewidywania może, według doświadczeń, być szczególnie pomocny. Nie jest on „trwożliwym zatroskaniem”, ale ludzkim sposobem, aby mieć udział w Boskiej Opatrzności.

– Można mówić także o „modlitwie zatrzymanej uwagi”. Myślimy tu o niewielkich przerwach w potoku zdarzeń między dwoma rozmowami, na drodze z jednego pokoju do drugiego, zanim po ukończeniu jednej pracy znowu się chwyta za słuchawkę telefoniczną. Takie krótkie zatrzymanie się działa jak amortyzator między wagonami kolejowymi i jak chrząstka między kręgami: pozwalają one odczuwać, jak dobroczynne i ważne są te międzyprzestrzenie. Kto żyje „bez przerwy” i nie posiada sztuki krótkiego zatrzymania się, ten wkrótce bardziej zatacza się i goni niż naprawdę idzie.

– W ustalonym czasie południowym i wieczornym uwaga w sposób naturalny będzie świadomym patrzeniem wstecz i w przód na drodze, którą się szło i która jest przed nami. Może to się zdarzyć w takiej postawie duchowej, aby to, co się widziało, jeszcze raz pozwolić sobie ukazać przez Ducha Bożego.

Francuzka Simone Weil (1909-1943) żyła całkowicie z tej postawy uwagi. Kilka jej słów może ukazać, jaką fundamentalną wartość jej przypisuje:

„Uwaga jest drzwiami do prawdy”.

„Uwaga jest najrzadszą i najczystszą formą wielkoduszności”.

„Każdorazowo, kiedy człowiek jest naprawdę uważny, coś złego w nim zostaje zniszczone”.

„Przez uwagę staje się zjednoczenie, spotkanie, miłość, wewnętrzna gotowość dla doświadczenia mistycznego”.

„Iglica uwagi dotyka Boga”.

„Uwaga jest wreszcie Byciem-w-Miłości”.

Fragment książki Słownik duchowości ignacjańskiej (Kraków 2001), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]