„Tuż za progiem” przez który wiele lat bałam się przejść, było widać spokojne, ciepłe światło… ja jednak czułam lęk, wydawało mi się, że oprócz dobra znajdę tam cierpienie ponad siły. Pewnego dnia zapragnęłam jednak te drzwi otworzyć… hmmm właściwie nie wiem kto je otworzył: ja czy On… Istotne jest to, że za tymi drzwiami czekały na mnie silne, kochające ramiona Boga Ojca… Jak dziecko znalazłam się na Jego kolanach, On „objął mnie ramieniem ze wszech stron”, przytulił mnie i głaskał… poczułam spokój, wszystko ucichło, poczułam się bezpieczna i kochana… Ojciec głaszcząc powtarzał: „Dzisiaj – teraz mówię do ciebie, Ja twój Stworzyciel, nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu: tyś moja! Nic złego ci się nie stanie, moje dziecko, droga będzie trudna, ale Ja będę z tobą, bo Ja jestem twoim Panem i Bogiem, Zbawicielem. Kocham cię jakbyś była jedynym człowiekiem na ziemi, ponieważ jesteś droga w moich oczach. Ja cię miłuję tak jak mojego Syna. Dałem Syna, aby umarł za ciebie, przelał ostatnią kroplę krwi z miłości do ciebie i dlatego twoje życie jest mi tak drogie. Nie lękaj się bo jestem z tobą. Ukształtowałem ciebie, jesteś dziełem mojej miłości, żyj dla mojej chwały, bo moje Imię zostało wezwane nad tobą.” /por. Iz 43 1-7/ To wzruszające do łez spotkanie zmieniło moje życie… Zrozumiałam, że to nie ja muszę na coś zasłużyć, że muszę znaleźć drogę do Boga – windę jak święta Tereska… to nie ja… To On mnie kocha! To On przyjmuje mnie taką jak jestem! To On przychodzi do mnie i daje mi całego siebie! To On obdarował mnie nieskończenie w swoim Synu i pragnie, abym w Nim trwała, żyła Jego Miłością… … to nie ja… … to wszystko co jest, było i będzie jest Jego darem, niczym nie zasłużoną łaską… … zrozumiałam… dlaczego Bogu niczego nie można odmówić… On mnie kocha! I to co daje jest najlepsze, a to czego oczekuje to tylko jedno – wzajemność! Wzajemna miłość! Nic więcej! Tylko tyle… aż tyle… „bo nikt nie ma większej miłości….” … reszta jest Tajemnicą umierania dla Miłości…
Anna
[czytaj więcej]