Wiele osób zapewne poszukuje miłości jak i ja, od dzieciństwa.
Jeśli jeszcze rodzice będą wychowywać poprzez pokazywanie „błędów” i „lepszych uczniów”,
a dom był skromny i biedny, to niskie poczucie wartości w sercu – gotowe!
Wtedy szuka się pochwał poprzez wywyższanie się, poniżanie innych, popisywanie albo alkohol.
I mimo starań – wszystko jest coraz gorzej…
Tak mija często wiele lat, i szuka się daremnie Miłości w rzeczach, zabawkach, cukierkach…
Gdy trafiłem do Kalisza na fundament, a potem kolejne tygodnie to pracowicie postanawiałem:
nie wywyższać się, z pokorą przyjmować krytykę, mniej jeść i wcześniej chodzić spać,
nie obmawiać innych, nie podnosić głosu i nigdy nie przeklinać, czynić dobro nie oczekując zapłaty,
być przykładem dla innych i codziennie czynić rachunek sumienia!
Tylko jakoś wcale mi to nie wychodziło… choć ja chciałem tego naprawdę!
Dopiero na III Tygodniu „zobaczyłem” Jezusa – Człowieka, cierpiącego za moje grzechy,
poszukującego wsparcia, przyjaźni, który się smuci, trwoży, drży…
a ponadto z godnością znosi cierpienie i jeszcze się modli za innych!
I znalazłem swoją Miłość!
Nie jestem sam, gdyż On jest ze mną, gotowy nieść pomoc gdy poproszę i dodawać mi siły.
Miłość to Jezus. Krzyż to najprostszy symbol miłości. Teraz nie robię już żadnych list ani postanowień.
Chodzę codziennie na Mszę i solidnie się modlę, a zmieniać – będzie sam Bóg, to co zechce i kiedy zechce!
Jest mi o wiele lżej i czuję zmiany w moim życiu. Teraz rozumiem co to znaczy, że:
„Gdy Bóg jest na I miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu”.
Szczęść Boże wszystkim,
Jacek z Warszawy
[czytaj więcej]