Bardzo ważnym ćwiczeniem duchowym, którego św. Ignacy pragnie nas nauczyć w czasie rekolekcji, jest codzienny rachunek sumienia. „Wiemy, że sam go wiernie odprawiał i nie uznawał dyspensy od tego ćwiczenia duchowego. Jego zasługą jest ujęcie rachunku sumienia w jasno określoną metodę i dzięki Ćwiczeniom rozpowszechnienie tej praktyki w Kościele, choć nie on jest jej wynalazcą. Ignacy tkwił w bardzo starej tradycji kontrolowania i oczyszczania sumienia. […] Ojcowie Kościoła zachęcają często do rachunku sumienia, który budzi stałą czujność i skruchę w obliczu Boga i Jego woli” – pisze Mieczysław Bednarz SJ, znany rekolekcjonista.

Rachunek sumienia będziemy odprawiać na zakończenie każdego dnia. Z jego pomocą będziemy uczyć się otwartego stawania przed Bogiem oraz ufnego powierzania Mu całego dnia. Modlitwę rachunku sumienia praktykowaną w czasie rekolekcji możemy później praktykować w życiu codziennym. Dzięki szczerej modlitwie wieczornego rachunku sumienia możemy podtrzymać nurt modlitwy także wówczas, kiedy Jesteśmy w ciągu dnia bardzo zapracowani i nie mamy zbyt wiele czasu na dłuższą modlitwę osobistą. Oto krótki opis codziennego rachunku sumienia, który św. Ignacy Loyola podaje w Ćwiczeniach.

„Sposób odprawiania rachunku sumienia ogólnego zawiera w sobie pięć punktów.

Punkt 1. Dziękować Bogu, Panu naszemu, za otrzymane dobrodziejstwa.

Punkt 2. Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz.

Punkt 3. Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to, przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków. […]

Punkt 4. Prosić Boga, Pana naszego, o przebaczenie win.

Punkt 5. Postanowić poprawę przy Jego łasce” (Ćd 43).

Poszczególne punkty ignacjańskiego rachunku sumienia staną się kanwą naszych obecnych rozważań.

  1. Dziękować Bogu za otrzymane dobrodziejstwa

W języku biblijnym „dziękować” znaczy sprawiać komuś wielką przyjemność, być dla niego źródłem radości. Samo dziękczynienie wypływa z doświadczenia głębokiej radości i przyjemności życia. Brak dziękczynienia jest wynikiem braku radości z życia. Nie dziękuje za życie ten, komu się nie chce żyć. W pierwszym punkcie rachunku sumienia, który proponuje nam św. Ignacy, pytamy najpierw, czy odkryliśmy prawdziwą radość życia. Czym jest dla nas życie: udręką, umęczeniem, pasmem cierpień czy też raczej doświadczeniem pokoju, sensu, ładu, pogody ducha? Jaki nastrój ogarnia nas rano, kiedy budzimy się ze snu: znużenia, zniechęcenia, ospałości czy też przeciwnie: zapału, radości i chęci do życia?

Kiedy nie odkrywamy radości z życia i nie dziękujemy za nie, nie jesteśmy w stanie odkryć jego najgłębszego sensu i celu. Brak dziękczynienia to nie tylko znak jakiegoś przypadkowego wewnętrznego zagubienia, ale bardziej przejaw duchowego nieuporządkowania, za które jesteśmy odpowiedzialni. Niewdzięczność zostaje włączona przez św. Pawła do katalogu wielkich ludzkich wad: Wiedz o tym – pisze w Drugim Liście do Tymoteusza – że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni (2 Tm 3, 1-2).

Dziękczynienie należy do istoty wiary. Winno być ono punktem wyjścia nie tylko w rachunku sumienia, ale w każdej modlitwie. Dziękczynienie wypływa z wewnętrznego przekonania, że wszystko pochodzi od Boga oraz że Bóg jest źródłem wszelkiego dobra. Św. Paweł zachęca często do modlitwy dziękczynnej: A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni. […] A cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko [niech będzie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego (Kol 3, 15. 17); Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa (Ef 5, 20); Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości (Kol 1, 11-12); W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie (1 Tes 5, 18).

W każdym położeniu, zawsze i we wszystkim możemy odkrywać radość z życia i dzielić ją z Bogiem w modlitwie dziękczynienia, ponieważ On jest obecny w każdym czasie i w każdym miejscu. On działa w całej historii naszego życia. Dziękczynienie winno być postawą, która towarzyszy nam każdego dnia we wszystkich naszych doświadczeniach.

Na zakończenie dnia w rachunku sumienia każdy z nas winien pytać: Jakie dobro było moim udziałem w dniu dzisiejszym? Co było szczególną łaską, radością dnia, za którą chciałbym Bogu podziękować? Jakie dobre natchnienia i pragnienia towarzyszyły mi dzisiaj? Zatrzymam się przy osobach, które zrobiły dla mnie dużo dobrego. Podziękuję z serca Bogu i im. Jakie dobro stało się dzisiaj udziałem bliźnich dzięki mojej pracy, otwartości, życzliwości, uprzejmości, ofiarności?

  1. Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich przecz

Poznanie siebie jest jednym z najtrudniejszych ludzkich doświadczeń. Tylko człowiek nieświadomy siebie może trwać w przekonaniu, iż zna samego siebie lub też łatwo mógłby siebie poznać. Niechęć do poznawania swego wnętrza wypływa najczęściej z nieufności wobec Boga oraz lęku o siebie. Duchowość chrześcijańska zakłada dogłębne poznanie siebie i swoich grzechów. Prawdziwe nawrócenie, które staje się początkiem życia chrześcijańskiego, rozpoczyna się od poznania wewnętrznego nieuporządkowania. Ono bowiem uniemożliwia nam prawdziwe szukanie Boga i pełnienie Jego woli. Człowiek, który nie chciałby poznać siebie i swojego nieuporządkowania oraz poczuć się odpowiedzialny za siebie, nie będzie w stanie prowadzić głębszego życia duchowego. „Chcąc spotkać Boga w modlitwie, muszę najpierw spotkać siebie. Muszę się zastanowić, kim właściwie jestem, co kryje się na dnie mojej duszy” – zauważa benedyktyński mnich i pisarz Anselm Grün.

Co zawiera w sobie prośba o poznanie swoich grzechów? Po pierwsze – pragnienie dostrzeżenia związku pomiędzy popełnionym grzechem a cierpieniem, które on niesie. Prosząc o poznanie naszych grzechów, pragniemy odkryć rzeczywisty związek pomiędzy własnym grzechem a krzywdą wyrządzoną sobie i bliźnim. Wiele bowiem ludzkich udręk nie jest krzyżem, który Bóg zsyła na nas, ale gorzkim owocem grzechu, wobec którego Bóg staje „bezradny”, ponieważ szanuje grzeszne wybory człowieka. Zaślepienie grzechem polega głównie na tym, iż nie umiemy dostrzec ścisłego związku pomiędzy naszymi grzechami a cierpieniem swoim i bliźnich, które z nich wynika.

Wszystkie grzechy ranią bowiem nie tylko nas, ale i naszych bliźnich. Każdy grzech, także ten popełniony w „samotności serca”, wymierzony jest przeciwko bliźniemu. Każdy grzech zamyka człowieka w sobie, czyni go nieprzejrzystym, egocentrycznym, niepokornym, zamkniętym na przyjmowanie i dawanie miłości. Taka postawa zawsze rani bliźnich. Człowiek zamknięty w swoim grzechu pozostaje niezdolny do prawdziwej ofiary i poświęcenia dla bliźnich, nawet jeśli pragnie ich naprawdę kochać. Dopiero poprzez zmaganie z własnym grzechem staje się zdolny do prawdziwej miłości Boga i bliźniego.

Człowiek grzeszy jednak nie tylko przeciw sobie i bliźniemu, ale także przeciwko Bogu. Grzech godzi w Boga, ponieważ rani Jego miłość do człowieka. Poznać swój grzech, to zrozumieć także to, że o własnych siłach nie możemy wyzwolić się z niego i uniknąć jego niszczycielskich skutków. Tylko z pomocą łaski przebaczenia możemy zapanować nad tragicznymi skutkami naszych grzechów.

Pełne poznanie grzechu dokonuje się w procesie, który wymaga czasu. Przychodzi ono stopniowo, w miarę naszego wzrostu w wolności oraz w coraz większym zaufaniu do Boga. Poznanie grzechu, podobnie jak poznanie Pana Boga, jest nie tylko owocem naszej pracy, ale także owocem otrzymanej łaski, stąd też św. Ignacy zachęca: „Prosić o łaskę poznania grzechów”. Otrzymywana łaska idzie zawsze w parze z pracą i wysiłkiem człowieka.

Robiąc rachunek sumienia, usiłuję dostrzec związek pomiędzy moimi konkretnymi cierpieniami a moimi nieuporządkowanymi postawami wewnętrznymi, którym dzisiaj ulegałem: zamknięciu w sobie, egoizmowi, nadwrażliwości, wygórowanym ambicjom, zniechęceniu, lękliwości, zmysłowości. Czy przeczuwam, że dzięki konsekwentnej walce z nieuporządkowanymi postawami i uczuciami mogę uniknąć wielu niepotrzebnych cierpień i udręk? Które z moich grzechów sprawiają mi najwięcej cierpienia i bólu? Czy nie ranię bliźnich moim niewłaściwym słowem, czynem, postawą? Czy mam świadomość, że mój grzech „rozlewa” się na innych i rani Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa?

  1. Żądać od duszy swojej zdania sprawy

„Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to, przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków”.

W trzecim punkcie codziennego rachunku sumienia, jaki proponuje nam św. Ignacy Loyola, uderza najpierw słowo „żądać”. Brzmi ono bardzo kategorycznie i robi wrażenie, jakby nie dopuszczało żadnego sprzeciwu. Słowo to podkreśla wielkie wymagania miłości. Nie mają one jednak charakteru roszczeń prawnych. To „żądanie” w sensie duchowym, czyli wielkie pragnienie. W każdej prawdziwej miłości istnieje niezwykła determinacja. W miłości nie stosuje się półśrodków. W prawdziwej miłości kochające się osoby spontanicznie oddają się sobie całkowicie. W miłości pragnie się pełnej wzajemności osoby kochanej. Skąpstwo, chłodne wyrachowanie, obliczanie korzyści odsłaniają lęk przed pełnym oddaniem się w miłości oraz przed jej przyjmowaniem. Niezdolność do oddania się w miłości zawsze łączy się z lękiem przed przyjmowaniem miłości. Nie umie dawać miłości ten, kto nie umie jej przyjmować.

Odkrywając wielką „tęsknotę” Boga za miłością człowieka, spontanicznie pytamy siebie, jakie jest nasze „żądanie”, pragnienie miłości Boga. „Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku”. „Żądanie”, wielkie pragnienie obejmuje „wszystkie godziny” i „wszystkie pory dnia”. Wynika to z istoty miłości. Głębokiej relacji miłosnej – narzeczeńskiej, małżeńskiej – nie da się pogodzić choćby z jednym tylko dniem niewierności, który „na krótki czas” pozbawił miłości osobę kochaną. Jedna zdrada staje się zaprzeczeniem całej jednoznaczności, jaką zakłada miłość. Z miłości nie da się wyłączyć „jakiegoś czasu”, nawet godziny, ponieważ miłość nie jest jedną z wielu „funkcji” spełnianych przez człowieka, ale „sposobem istnienia”. Miłość wpisana została w samą istotę człowieczeństwa. Wydzielenie jakiegokolwiek czasu z miłości oznaczałoby przekreślenie całej relacji miłości.

Bóg, istniejąc poza czasem, kocha człowieka miłością „odwieczną”, dlatego Jego miłość jest nieodwołalna, bezwarunkowa, absolutna. Czas jest „problemem” człowieka. Właśnie dlatego, iż nasza miłość jest umieszczona w przestrzeni czasowej, staje się warunkowa, odwoływalna i ograniczona. Niewierność to stała ludzka pokusa. Człowiek może sprzeniewierzyć się miłości.

Dawanie Bogu odpowiedzi na Jego miłość „w każdym czasie” nie posiada charakteru „nieustannego pamiętania”, mającego charakter psychologiczny. Takie nieustanne „świadome pamiętanie” byłoby źródłem nieustannego zmęczenia. Chodzi tu o głębszą pamięć duchową, którą rozumowo trudno uchwycić i opisać.

„Żądać […] zdania sprawy […] najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków” – mówi św. Ignacy. Myślenie człowieka, jego uczuciowe przeżywanie, podejmowane decyzje, wypowiadane przez niego słowa, spełniane czyny i wszystkie inne zachowania są ze sobą ściśle powiązane. Nie można ich rozeznawać w izolacji. Istnieje jednak ścisła hierarchia rozeznania: „najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków”. Nie zrozumiemy naszych słów i czynów, nie rozumiejąc najpierw naszych „myśli”, czyli naszych najgłębszych pragnień, odczuć, wewnętrznych motywacji. Nasze myśli, uczucia, pragnienia, słowem wszystko to, co dzieje się w naszym wnętrzu, ma decydujący wpływ na wszystkie podejmowane wybory, wypowiadane słowa, wykonywane czyny. To kształtuje cały nasz sposób zachowania i działania, wszystko to, czym jesteśmy i jak żyjemy.

Istotą codziennego rachunku sumienia jest wprowadzenie ładu i harmonii najpierw na poszczególnych płaszczyznach naszego wnętrza, a następnie wewnętrzne scalanie ich między sobą. W ten sposób, odzyskując swoją tożsamość, stajemy się jednocześnie podobni do Boga. I tak odkrywamy odciśnięty w swej osobowości obraz Boży, który jest dla nas nie tylko darem, ale także trudnym zadaniem. Jesteśmy bowiem odpowiedzialni przed sobą i przed Bogiem za swoje człowieczeństwo, czyli za podobieństwo do Stwórcy.

Przypomnę więc sobie wszystkie pragnienia i natchnienia, których doświadczałem dzisiaj. Jakich spraw mojego życia one dotyczyły? Przypatrzę się im z uwagą. Czy zastanawiałem się, jakie jest źródło moich pragnień i natchnień? Czy rozeznawałem, dokąd one mnie prowadzą: do dobrych słów i dobrych czynów czy też do złych słów i złych czynów?

Czy dostrzegam w sobie złe pragnienia, które rodzą się z mojego wewnętrznego nieuporządkowania i skłonności do grzechu? Które z moich słabości i wad najczęściej przejawiają się w moich nieuporządkowanych pragnieniach? Czy jestem świadom, że pewne moje pragnienia, które choć pozornie wydają się „dobre”, mogą mnie ostatecznie prowadzić do zła?

Przypomnę sobie moje ważniejsze decyzje, postanowienia, plany powzięte dzisiaj. Czym się kierowałem podejmując je? Czy wcześniej zastanawiałem się nad nimi? Czy sądzę, że były to dla mnie dobre postanowienia, decyzje i wybory? Czy były one dobre dla osób, z którymi żyję na co dzień? Co chcę powiedzieć o nich Panu Bogu?

  1. Prosić Boga o przebaczenie win

Aby prośba skierowana do Boga i ludzi o przebaczenie nam naszych win była autentyczna, musi być poprzedzona ofiarowaniem naszego przebaczenia innym. W sposób paradoksalny możemy powiedzieć, iż Bóg pierwszy potrzebuje naszego „przebaczenia” za to, że rzucił nas w tak „dramatyczną” rzeczywistość życia ziemskiego „bez naszej zgody”. Możemy przyjąć nasze kruche życie z radością i pogodą ducha tylko wówczas, jeżeli zaufamy miłości Boga wbrew wszystkim słabościom, którym podlegamy.

Po grzechu pierwszego człowieka – Adama – Stwórca nie uchyla się od „odpowiedzialności” za swoje dzieło stworzenia. Bierze na siebie nasze nadużycie wolności. Chociaż człowiek zawinił, to jednak Pan Bóg w swej Boskiej pokorze jako pierwszy prosi zbuntowanego człowieka, aby zaufał Jego miłości wbrew konsekwencjom grzechu, jakie sam ściągnął na siebie. Aby wzbudzić w człowieku zaufanie, Bóg Człowiek staje przed nim bezbronny i wystawia się na ryzyko odrzucenia i zranienia. W ten sposób czyni wiarygodną swoją prośbę o zaufanie Jego Boskiej miłości. Bóg wie najlepiej, co znaczy prosić. Dał nam bowiem przykład prośby, zanim nakazał nam prosić o przebaczenie. Jezus ukrzyżowany jest wielkim błaganiem Boga skierowanym do człowieka, aby ten zaufał Jego bezwarunkowej odwiecznej miłości.

I odpuść nam nasze ruiny, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom (por. Mt 6, 12). Nasze przebaczenie bliźnim to dla Boga wzór tego przebaczenia, jakiego On pragnie nam udzielić. Jest to niezwykłe, że Bóg „naśladuje” człowieka. Przebacza tak, jak człowiek przebacza. Jeżeli przebaczenie bliźnim nie ma być mało znaczącym gestem, musi być poprzedzone dostrzeżeniem własnych zranień doznanych od ludzi. Nierzadko są to bardzo głębokie rany, choć może „zapomniane” czy raczej zepchnięte w lochy nieświadomości. Jeżeli chcemy przebaczyć naszym winowajcom rzeczy dawne, musimy powrócić do „dawnych ran”. Przebaczenie dlatego jest takie trudne, ponieważ łączy się z dotykaniem tego, co boli.

Odczuwając doznane rany i przebaczając je bliźnim, odkrywamy głębię własnych zranień, które wpływają na sferę myśli, pragnień, odczuć i na całe nasze postępowanie. Zranienia, których nie chcemy wziąć na siebie, stają się źródłem naszego nieuporządkowania i wewnętrznego chaosu. To one ranią i krzywdzą innych.

Najpierw trzeba nam prosić o przebaczenie Boga. W prośbie o przebaczenie wyrażamy głębokie pragnienie, aby sam Bóg wziął na siebie zło, które wyrządziliśmy sobie, bliźnim i Jemu; by nie odpłacał nam złem za zło, cierpieniem za cierpienie, krzywdą za krzywdę, upokorzeniem za upokorzenie. Możemy prosić Boga i bliźnich o przebaczenie nam naszych grzechów, ponieważ wierzymy, iż Jezus ostatecznie przekroczył zasadę Starego Testamentu: W jaki sposób ktoś okaleczył bliźniego, w taki sposób będzie okaleczony (Kpł 24, 20).

W prośbie o przebaczenie nam naszych win, skierowanej do naszych bliźnich, uznajemy wyrządzone im zło, deklarujemy chęć poniesienia za nie odpowiedzialności w takim wymiarze, w jakim to jest możliwe, oraz prosimy, aby darując nam nasze winy, nie odpłacali nam złem, które im wyrządziliśmy.

Trudne jest nie tylko ofiarowanie przebaczenia, ale także prośba o przebaczenie. Ból sprawiają nam nie tylko rany, których sami doznaliśmy, ale również te, które zadaliśmy innym.

Jest wiele takich ran zadanych bliźnim, które wolelibyśmy raczej sami znosić, niż żyć ze świadomością, że ktoś cierpi z naszego powodu.

Przebaczenie leczy ludzkie rany, ponieważ usuwa z relacji to, co krzywdzi, a wprowadza w to miejsce zrozumienie, zaufanie, akceptację i oddanie. Ludzie, którzy przebaczyli sobie bardzo wiele, kochają się pełniej i głębiej. Wyrządzone krzywdy stają się nieraz dla nich „szczęśliwą winą”, dzięki której będą mogli bardziej otworzyć się na siebie. Otrzymać przebaczenie, to być przyjętym w ofiarnej miłości, a przebaczyć, to przyjąć drugiego w takim samym duchu.

Doświadczenie przebaczenia Bożego i ludzkiego ma prowadzić do wewnętrznego pojednania z własnym życiem, czyli do przebaczenia sobie samemu własnych błędów. Przebaczyć sobie, to zaakceptować swoje życie jako dar Boga niezależnie od popełnionych grzechów. Słabość, ograniczenie, ubóstwo nie mogą być miejscem odrzucenia siebie, ale wręcz przeciwnie – miejscem pracy dla własnego dobra oraz miejscem ofiarnego miłowania siebie i bliźnich.

Nie można przebaczyć sobie nawzajem, nie dotykając wzajemnych ran. Przebaczenie bez dotykania zranień byłoby pozorne. Głębia przebaczenia wypływa z głębi „doświadczonych ran”. Lekceważymy rany, które zadajemy bliźnim, ponieważ najpierw lekceważymy rany, które sami otrzymaliśmy od innych. Jeżeli nie odczujemy uderzenia ciosu bliźniego, nie będziemy zdolni odczuć ciosów zadawanych przez nas innym. Ludzie, z którymi żyjemy na co dzień, w mniejszym czy większym stopniu potrzebują naszego przebaczenia, a my potrzebujemy ich przebaczenia.

Przez kogo czułem się dziś skrzywdzony, źle potraktowany, upokorzony, zlekceważony? Czy mam wewnętrzne pragnienie przebaczenia i pojednania się z tymi osobami? Kogo ja z kolei mogłem urazić, skrzywdzić, źle potraktować? Kto mógł poczuć się zraniony przeze mnie? Czy prosiłem o przebaczenie? Czy szukałem dziś zgody, jedności, wzajemnej życzliwości z osobami, z którymi żyję i pracuję pod jednym dachem?

  1. Postanowić poprawę przy Jego łasce

Całą modlitwę codziennego rachunku sumienia kończymy postanowieniem poprawy, które jest owocem prawdziwego żalu za grzechy. Św. Ignacy Loyola zwraca nam jednak uwagę, by „postanawiać poprawę przy Jego łasce”. W postanowieniu poprawy nie chodzi więc tylko o decyzję woli. Chodzi przede wszystkim o powierzenie z zaufaniem Panu Bogu naszej przyszłości. Mocna decyzja woli oraz powierzenie przyszłości Bogu stanowią istotę postanowienia poprawy.

W mocnej decyzji woli na pewno nie chodzi tylko o odczucie emocjonalne, które każe nam wierzyć, że „już nigdy tego grzechu nie popełnię”. Takie emocjonalne odczucie może płynąć nie tyle z posiadania silnej woli, co z wielkiej nieakceptacji swojej słabości. Wielka niezgoda na siebie łączy się zwykle z brakiem realizmu. Nie umiemy ocenić wówczas własnych ludzkich sił. Jesteśmy skłonni na przemian przeceniać i nie doceniać siebie. Mocna decyzja woli odnosi się najpierw nie do samego grzechu, ale do „unikania” okoliczności, które wprowadzają człowieka w stan namiętności, a w konsekwencji w grzech. Postanowienie poprawy domaga się więc uważnego rozeznania „okoliczności” prowadzących do upadku. Walka z grzechem winna być przeniesiona do tego momentu, w którym rozbudza się w nas namiętność. Dialog z namiętnością jest już w jakimś sensie przegraną człowieka.

W codziennym rachunku sumienia pytamy: Czy szczerze przyznaję się do moich grzechów? Czy nie próbuję ich usprawiedliwiać i wybielać? Czy rzeczywiście mówię do Boga prosto i otwarcie: Przeciw Tobie zgrzeszyłem (Ps 51, 6)? Czy pragnę zerwać z moim grzechem? Czy proszę Boga o łaskę przebaczenia i pragnienie szczerej poprawy? Czy jestem konsekwentny w unikaniu okoliczności prowadzących mnie do grzechu? Czy doświadczam miłosierdzia Bożego jako „jedynej deski ratunku” w mojej sytuacji grzesznika? Co chcę powiedzieć Bogu o moim postanowieniu poprawy, walce z grzechem oraz o zaufaniu Jego miłości?

Szczery żal za grzechy oraz postanowienie poprawy stają się źródłem naszej wewnętrznej wolności. Najpierw wolności wobec przeszłości. Przeszłość nie ciąży już wówczas nad nami i nie determinuje naszego zachowania. Następnie wolności wobec przyszłości, której – dzięki mocy Boga – przestajemy się lękać, ponieważ powierzyliśmy ją Panu. Do Boga należy całe nasze życie: przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość.

Fragment książki Uzdrowienie z poczucia krzywdy (Kraków 2012), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]