Tragiczny wypadek polskiego autokaru we Francji (w 2007 roku) nie mógł nie nasunąć pytania: dlaczego niewinni, pobożni ludzie giną w tak absurdalny sposób? Gdzie był Bóg? Dlaczego dopuścił do takiego nieszczęścia. skoro jest wszechmocną miłością? Nie którzy wydawali się być zirytowani tzw. szumem medialnym na ten temat. Zauważali, że przecież każdego tygodnia giną w Polsce w wypadkach drogowych dziesiątki ludzi, że cierpienie i śmierć są codzienną rzeczywistością milionów ludzi na świecie.

Mówiąc o cierpieniu, trzeba uważać, aby nie popaść w przemądrzałość przyjaciół biblijnego Hioba, którzy chcieli racjonalnie wytłumaczyć hiobową sytuację. Twierdzili, że skoro Hioba spotkały nieszczęścia, to zapewne jest to słuszna kara za jego grzechy. On jednak upierał się, że jego cierpienie jest cierpieniem niewinnego. Bóg przyznał rację Hiobowi, a nie jego przyjaciołom. Dziś rzadko można usłyszeć, że cierpienie jest karą za grzechy, ale wciąż ulegamy pokusie racjonalizowania nieszczęść, czyli wskazywania na ich ukryte przyczyny. Na przykład można było usłyszeć, że Bóg zabiera człowieka w najlepszym dla niego momencie i widocznie dla polskich pielgrzymów nadszedł taki właśnie moment. Obawiam się, że tego rodzaju opinie są skażone przemądrzałością przyjaciół Hioba.

Tak się dzieje, że niektórych cierpienie przybliża do Boga, a innych od Boga Oddala. Ci ostatni mówią przez łzy lub zaciśnięte zęby: „Gdyby Bóg istniał, to takie rzeczy by się nie działy”. Inni jednak właśnie w cierpieniu i śmierci odkrywają inny wymiar życia. Dociera do nich, że choć doczesne życie jest wielką wartością, to wszystkie ziemskie sprawy są względne w relacji do Boga i niebieskiej ojczyzny, gdzie dla każdego z nas jest przygotowane miejsce.
Dla mnie cierpienie nie jest argumentem przeciwko Bogu. Wręcz przeciwnie! Nieszczęścia są argumentem „za Bogiem”. Cierpienie i śmierć, których żaden postęp nie rozwiąże, pokazują nam, że potrzebujemy Zbawiciela. Nie jesteśmy Bogami. To Bóg jest Bogiem. Duże wrażenie wywarł na mnie mężczyzna, który w wypadku we Francji stracił córkę i wnuczkę. Powiedział do kamery: „Człowiek jest tajemnicą. Z tajemnicy przychodzi, w tajemnicę odchodzi”. Wierzę, że owa tajemnica nie jest przerażającą nicością, ale ostatecznie ma oblicze kochającego Ojca. Jezuita Karl Rahner pytał w jednej ze swoich książek: „Czy nie mamy racji trzymając się zawsze światła, choćby nikłego, a nie ciemności – trzymając się błogosławieństwa, a nie otchłannej czeluści istnienia?”.

Bóg, który najpełniej objawił się w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, nie obiecał nam, że jak w Niego uwierzymy, to wszystko będzie się nam układało po naszej myśli. Boga, który za pomocą czarodziejskiej różdżki chroniłby nas przed jakimkolwiek cierpieniem, po prostu nie ma. Jezus modlił się w Ogrójcu: „Ojcze, oddal ode mnie ten kielich”. Prosił, by nie musiał cierpieć i umierać na krzyżu. Czy Ojciec pozostał głuchy na tę modlitwę? Żadną miarą! Wysłuchał jej na swój sposób, wskrzeszając Jezusa w wielkanocny poranek. Bóg nie tłumaczy cierpienia i śmierci, ale stwarza na nowo.

Polecam lekturę ostatniego tomu „Opowieści z Narni”. Lew Aslan, stwarzając nowy świat, tłumaczy dzieciom: „Naprawdę wydarzył się wypadek kolejowy. Wasz ojciec, wasza matka i wy wszyscy jesteście, jak to zwykliście nazywać, w Krainie Cieni, umarli”. Na co inny bohater powieści, Jednorożec, woła: „Nareszcie wróciłem do domu! To jest moja prawdziwa ojczyzna! Do niej należę. To jest kraj. za którym tęskniłem przez całe życic, chociaż nie wiedziałem o tym aż do dziś. To dlatego kochaliśmy starą Narnię, że czasami przypomina tę. Dalej wzwyż, dalej w głąb!”

Wszyscy kiedyś umrzemy. Może na łóżku w otoczeniu najbliższych, a może nagle, w tragicznych okolicznościach. Obyśmy mogli – już po tamtej stronie – zawołać: „To jest moja prawdziwa ojczyzna! Do niej należę”. I nie będziemy już więcej pytać, gdzie był Bóg.

Publikacja tekstu za zgodą autora. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]