Dla niektórych ludzi Bóg jest milczący i daleki, a inni utrzymują, że regularnie doświadczają obecności i mocy Bożej w swoim życiu.

Co zatem należy czynić lub jakim być, aby otworzyć się na doświadczenie Boga? Jakich potrzeba predyspozycji, aby móc przeżyć prawdziwie religijne doświadczenie?

Myślę, że najważniejsze jest uświadomienie sobie, że Bóg jest inny. W Piśmie Świętym znajdujemy przykazanie Boga: „Zatrzymajcie się, a we mnie uznajcie Boga. Moje myśli nie są waszymi myślami, a moje drogi nie są waszymi drogami”.

Kiedy urodziliśmy się, to myśleliśmy, że poza nami nie ma już żadnej innej rzeczywistości. Później w pierwszym roku życia odkryliśmy, że są jeszcze inni ludzie, którzy nie są częścią nas. Dla większości z nas jest to straszny czas tego zgłębiania tajemnicy odmienności. Jest w nas coś, co chce, aby wszyscy tańczyli tak, jak im zagramy. Najbardziej odmienną osobą ze wszystkich jest nasz wielki tajemniczy Bóg, który powołał nas do istnienia i który kocha nas daleko bardziej, niż to kiedykolwiek zdołamy pojąć.

Każdy z nas zadawał Bogu trudne pytania. Pewna kobieta powiedziała kiedyś do mnie: „Czy wie ojciec, o co chcę zapytać Boga, gdy dostanę się do nieba? O WSZYSTKO!” Śmialiśmy się, ale rozumieliśmy się dobrze. Wszyscy jesteśmy małymi ptaszkami, które latają po wielkich przestworzach Bożego nieskończonego tajemniczego istnienia. Gdy zadajemy pytania, które powstają w naszych skończonych umysłach, Bóg często odpowiada tylko przy pomocy łagodnego, delikatnego: „Zaufaj mi”.

Drugim krokiem przygotowującym nas na przeżycie doświadczenia Boga jest poddanie się. Czytałem kiedyś o kobiecie, która leżała w szpitalu. Dowiedziała się od lekarza, że jej wątroba przestała funkcjonować i że jest umierająca. Była bardzo przygnębiona i wściekła. Prześladowała ją potrzeba „powiedzenia Bogu prawdy w oczy”.

Z trudem zwlokła się z łóżka i zeszła po schodach do kaplicy. Wtedy upadła na podłogę w półmroku. Gdy podniosła oczy, mogła zobaczyć tylko słowa na dywanie prowadzącym do kaplicy: „Panie, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”.

Opowiadała później, że była w stanie wyłącznie powtarzać te słowa: „Panie, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”. I w tej ciemności Bóg powiedział do niej: „Nigdy tak naprawdę nie ukierunkowałaś całego swojego życia na Mnie. To o to chodzi w tej chwili w twoim życiu. Proszę cię teraz, abyś się poddała”. I powiedziała, że to trudne przejście spowodowało, że jej życie się zmieniło. Wiedziała, że musiała opuścić miejsce kierowcy i zwrócić swoje życie ku Bogu.

Po trzecie, potrzebna jest równowaga pomiędzy dwoma pozornie przeciwstawnymi odczuciami. Z jednej strony trzeba naprawdę zrezygnować z naszego ego. Musimy wiedzieć aż do szpiku kości, że nic nie możemy zrobić bez Boga. Musimy wiedzieć, że jesteśmy stworzeniami zależnymi i że wszystko, co posiadamy, jest darem Bożym.

Ale z drugiej strony – a może zabrzmieć to jak zaprzeczenie tego co dopiero przed momentem powiedzieliśmy, że jesteśmy zależni – musimy mieć poczucie pewności siebie, wiary w nasze własne osobiste zdolności – w dary, które zostały nam dane – i których musimy śmiało używać. Na tym polega subtelna równowaga postaw chrześcijanina.

Ostatnim warunkiem potrzebnym do wyrobienia sobie postawy otwartej gotowości na przyjęcie Boga jest uczynienie naszego życia aktem miłości. „Ktokolwiek trwa w miłości, ten trwa w Bogu”. Gdy wybieramy miłość jako zasadę i motywację życia, to budujemy konieczne kanały, przez które łaska Boża dostaje się do naszego życia. Na ścianie swojego pokoju mam napis, który przypomina mi tę wielką prawdę: „Kiedy kochamy – działa Bóg!”

Największym przykazaniem jest kochać Pana naszego Boga ze wszystkich sił. Kiedy nastawiamy nasze życie na ten kierunek, to powstaje droga oczyszczona dla Boga, którą będzie mógł On wejść w nasze życie i użyć nas jako swojego narzędzia.

Fragment książki Oczami wiary (Kraków 1998), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]