Wiele sytuacji życiowych i postaw religijnych komplikuje się często przez błędne rozumienie fundamentalnej zasady życia: sensu przebaczenia. Przebaczenie jest niezbędne w każdym wartościowym związku, jest podstawą wiary chrześcijańskiej. Bez niego nie ma chrześcijańskiego życia.
Problem rodzi się często wtedy, gdy nie potrafimy zrozumieć różnicy między przebaczeniem a zapomnieniem. Przebaczenie osobie, która nas zraniła i zapomnienie tego, co nam uczyniła, to nie to samo. Sądzimy, że jeśli nasze przebaczenie jest całkowite, zapomnienie powinno przyjść po nim natychmiast. W konsekwencji padamy ofiarą zupełnie niepotrzebnego konfliktu emocjonalnego i duchowego. Ten zaś wzbudza niezdrowe poczucie winy, które z kolei wyzwala w nas większy niepokój, i wszystko to sprawia, że nie jesteśmy w zgodzie ze sobą. Czujemy się jak hipokryci, ponieważ jesteśmy pewni, że mamy szczerą chęć przebaczenia, ale negatywne uczucia wciąż nie chcą nas opuścić.
Ten zamęt jest rzeczą bardzo często spotykaną wśród wierzących chrześcijan, zarówno młodych jak i starszych, wykształconych i niewykształconych, konserwatywnych i postępowych.
O co tutaj chodzi? Ludziom nie udaje się uchwycić bardzo prostej, ale istotnej, różnicy pomiędzy przebaczeniem jako aktem, a przebaczeniem jako uczuciem. Jeśli tego nie rozróżniamy, stajemy przed oczywistym dylematem.
Akt przebaczenia jest właśnie aktem: wyborem, decyzją opartą na naszej wierze chrześcijańskiej. Jest to akt naszej woli, akt racjonalny; wyciągnięcie ręki do zgody, zaproszenie osoby do dawnych kontaktów. Może to być akt trudny, ale niezawodny; akt chłodny, pozbawiony towarzyszących mu ciepłych, pozytywnych uczuć, a jednak prawdziwy. Przypuszczam, że akt przebaczenia Chrystusa na krzyżu mógł mieć taki charakter. Trudno sobie wyobrazić, by podczas całej fizycznej i duchowej agonii towarzyszyły Mu ciepłe, pozytywne uczucia!
Jeśli akt przebaczenia stał się już faktem, uczucie przebaczenia jest już tylko kwestią czasu. Kiedy konfrontujemy te „uczucia nieprzebaczenia”, traktujemy je szczerze i pracujemy nad nimi, a wtedy one stopniowo ulatniają się. Wtedy rozpoczyna się proces zapominania angażujący uczucia, które musimy respektować i rozumieć. Nie mamy kontroli nad tym, co czujemy, jedynie nad tym, jak się zachowujemy i jak traktujemy swoje uczucia. Czy pozwalamy im władać nami, czy też my władamy nimi? Panują one nad nami wtedy, gdy na przykład zachowujemy się małodusznie, bezwzględnie lub z wrogością wobec innych.
Ludzie wykazują brak orientacji, jeśli idzie o to, czym jest grzech. Grzech tkwi nie w naszych uczuciach, ale w naszym zachowaniu. Jeśli jeden partner przebacza drugiemu, ten musi dopuścić do tego, by jego negatywne emocje opadły, a powróciły ciepłe uczucia. Często zdarza się, że ciągle jeszcze czujemy się zranieni, mimo iż przebaczyliśmy. Taki stan nie jest czymś złym; grzeszymy dopiero wtedy, gdy naszym zachowaniem okazujemy wrogość.
„Resorpcja” negatywnych uczuć wymaga czasu i wysiłku, których wielkość zależy od naszej osobowości, temperamentu i od tego, jak silnie byliśmy zranieni. Kiedy jednak uprzytomni- my sobie, że uczucie przebaczenia nie musi być obecne w każdym akcie przebaczenia, uwolnimy się od sprzecznych uczuć, negatywnej samooceny i zamętu. W ten sposób możemy uniknąć niepotrzebnych wyrzutów sumienia i skupić się na naszych prawdziwych winach.
Negatywne uczucia gniewu i niechęci, będące rezultatem zranienia, są czymś zupełnie normalnym, a nawet więcej: bylibyśmy mniej ludzcy, gdybyśmy ich nie doświadczali. Czasami ludzie zaprzeczają tym uczuciom, ponieważ nie chcą się nimi zajmować. Czują się zakłopotani, niezadowoleni i winni z ich powodu. Uczucia te są jednak prawdziwe, chociaż nie zawsze racjonalne. Musimy zmierzyć się z nimi i zaakceptować je. Musimy zweryfikować nieuzasadnione poczucie winy towarzyszące naszej chwilowej niemożności zapomnienia, aby nie pogorszyć naszej sytuacji i nie popaść w kompleks niższości.
Ludzie często czują się jak hipokryci i mają wyrzuty sumienia, ponieważ jako wyznający wiarę chrześcijańską chcieliby przebaczyć, ale nie mogą się uwolnić od negatywnych uczuć. „Jeśli przebaczyłem tej osobie, to dlaczego dręczą mnie ciągle straszliwe uczucia nienawiści i żalu?” „Myślę”, wnioskują, „że nie przebaczyłem szczerze”.
Całkowite przebaczenie jest możliwe nawet wtedy, gdy potrzebujemy czasu, by zapomnieć i uleczyć negatywne uczucia. Musimy żyć z tymi uczuciami przez pewien czas. Rozwiedzeni, ofiary przestępstw, niesprawiedliwości, terroryzmu i wojny, rodzice zranieni i odepchnięci przez własne dzieci, dzieci zaniedbane przez swoich rodziców, starsi, którzy są ignorowani, i młodzi, którzy nie są słuchani – ma wszyscy, którzy są skrzywdzeni, nie zrozumiani, którzy spotykają się na co dzień z nieczułością, mogą przebaczyć, ale musimy mieć świadomość, że będą oni potrzebowali czasu, żeby zapomnieć.
Nie możemy zaprogramować siebie w sztywnych ramach czasu zapomnienia. Każdy z nas ma inną, indywidualną zdolność gojenia własnych ran. Musimy wyzyskać wszystkie psychiczne, emocjonalne i duchowe zasoby, aby pomóc sobie w leczeniu naszych zranień i w zapominaniu.
Czasami, kiedy ludziom wydaje się, że tracą kontrolę nad własnym życiem, szukają specjalnego poradnictwa, które by pomogło im w zrozumieniu i uzdrowieniu własnych uczuć.
Niektórych krzywd możemy nigdy nie zapomnieć; nawet jeśli rany się zagoją, pozostaną blizny. Ale owe blizny, podobnie jak blizny Chrystusa, mogą oznaczać, że jesteśmy w stanie, przy Jego pomocy, przebaczyć tak, jak On przebaczył.
Skoro dajemy sobie czas na przebaczenie, powinniśmy być gotowi do tego, by dać czas tym, których dotknęliśmy. Jeśli nawet nam przebaczyli, musimy dać im przestrzeń i czas na ponowne zbliżenie się do nas i zaufanie. W pożyciu małżeńskim i rodzinnym jest to często niedostatecznie zrozumiałe. Stajemy się niecierpliwi; oczekujemy, że rozluźniony związek natychmiast powróci do normy. Nierzadko urazy i późniejsze przebaczenie r mogą służyć wzmocnieniu związków, ale czasami, niestety, niektóre związki nigdy już nie odrodzą się całkowicie.
Zapomnienie niekoniecznie oznacza przebaczenie. Zapomnienie bez przebaczenia może być rodzajem uniku przed konfrontacją z zadanym nam bólem i raną. „Zagrzebując” zranione uczucia, utrudniamy sobie prawdziwe przebaczenie. Zapomnienie jest niemożliwe bez przeżycia bólu i bez przyznania się do niego, bez walki i satysfakcji z przebaczenia. Strzeżcie się ludzi, którzy zbyt szybko mówią: „Zapomnij o tym”. Pozostawiają nas w niepewności co do ich prawdziwych uczuć. Zastanawiamy się, czy nam przebaczono. Takie zwykłe zapominanie, kiedy to ludzie „zgarniają” negatywne uczucia „pod dywan”, może być bardzo niebezpieczne. „Schowane” uczucia ujawnią się kiedyś w jakiejś negatywnej formie.
Zapominanie przychodzi z czasem. Jest to ludzki proces, który może ułatwić modlitwa, refleksja i, być może, poradnictwo. Często możemy przebaczyć natychmiast, jak Bóg, lecz tylko Bóg może zapomnieć natychmiast.
Fragment książki Uleczyć zranione uczucia. Jak przezwyciężać trudności życiowe (Kraków 1998), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.
[czytaj więcej]