Życie duchowe w duchowości ignacjańskiej opiera się na trzech filarach – modlitwie, rozeznawaniu duchowym i rachunku sumienia – pomiędzy którymi istnieje ścisły związek. Rozeznawanie duchowe to dojrzały owoc intensywnego życia duchowego, w którym chrześcijanin szuka i znajduje Boga we wszystkim. Tego poszukiwania i znajdowania uczy się on w modlitwie i poprzez nią. Praktycznym zaś wymiarem właśnie takiego poszukiwania jest rachunek sumienia, w którym stajemy przed Bogiem, aby przede wszystkim pełniej otworzyć się na Jego miłosierdzie i głębiej go doświadczyć. Takie stawanie przed Nim to także droga do lepszego i bardziej autentycznego poznawania siebie, by móc „szukać i znajdować Boga we wszystkim”. Nie można więc mówić o rozeznawaniu duchowym w oderwaniu od modlitwy i praktykowania rachunku sumienia.

Na modlitwie bardzo ważny jest autentyzm – stawanie w prawdzie przed sobą i Bogiem w duchu słów Psalmisty: „Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły, widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane” (Ps 139, 1-3). Dlatego chrześcijanin włącza w swoją modlitwę serce, uczucia, emocje i poruszenia, co sprawia, że nabiera ona właściwego smaku. Wszystkie ludzkie odczucia, począwszy od lęku aż do podziwu i zachwytu, wpisują się w spotkanie z Bogiem. Jeśli radość przepełnia serce, to niech modlitwa będzie jej wyrazem, hymnem pochwalnym i dziękczynieniem, błogosławieniem samego Boga. Jeśli serce płacze z boleści, to niech nasza modlitwa wyraża nieszczęście, niepokój i zwątpienie. Jeśli zaś czujemy się złamani, upokorzeni przez własną słabość, to niech będzie wołaniem o Bożą moc i siły. Uczmy się modlić doświadczeniami życia i wydarzeniami, jak czynili to Psalmiści. Modlitwa jest wówczas autentyczna, ponieważ wypływa z serca.

W takim rozumieniu modlitwa ogarnia i obejmuje świat ludzkich pragnień: od chęci czynienia dobra i miłości, która jest aktem woli i zaangażowania na rzecz drugiego, aż do pragnień mniej oczekiwanych. W modlitwie mogą dać o sobie znać wszystkie ludzkie potrzeby, nie zawsze te, które są wyrazem najwyższych dążeń. W tym kontekście możemy dostrzec rodzące się uczucia, będące niczym innym jak manifestacją potrzeb człowieka. Warto tu także wspomnieć o rozproszeniach stanowiących część naszej modlitwy, które również głęboko poruszają sferę emocjonalną człowieka. Rozproszenia te trzeba przyjąć i ofiarować Bogu, czyniąc z nich przedmiot rozmowy z Nim. Przeżywając swoją modlitwę w ten sposób, łatwo przekonać się, że integruje ona całą osobę.

Autentyzm modlitwy można łatwo zagubić, wchodząc w nią schematycznie i ograniczając się w niej jedynie do pewnych wyuczonych i sztywnych form czy schematów. Trudno wówczas nie tylko w pełni oddać sytuację zewnętrzną, z jaką stykamy się na co dzień, ale także „sytuację serca” i tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. Tego typu brak adekwatności rodzi zniechęcenie, zagubienie, a nawet kryzys w życiu modlitwy.

Wśród najbardziej powszechnych błędów popełnianych na modlitwie zwróćmy uwagę na dwie skrajne postawy: z jednej strony zbytnie przywiązanie do intelektu, z drugiej – skupienie się tylko na uczuciach. Pierwsza postawa powoduje, że w czasie modlitwy ważne są inspirujące i ciekawe myśli, a sama modlitwa staje się niespokojnym poszukiwaniem nowych treści i interesujących związków intelektualnych. Z kolei zbytnie podkreślanie wagi uczuć sprawia, że na modlitwie szukamy głębokich przeżyć emocjonalnych i zadowolenia, opierając modlitwę na spontaniczności i swoistej uczuciowości. Nie ma wtedy miejsca na czas oschłości, trudności czy zmęczenie. Odrzuca się je jako coś złego i związanego ze sferą fizyczną ludzkiego życia. Tymczasem nie wolno zapominać, że modlitwa angażuje nasze ciało, co więcej: ciało także się modli.

Człowiek jest jednością i modlitwa przenika go całego. Można wtedy zauważyć wpływ jednych władz na inne – ciała na psychikę, psychiki na ciało. Psychika z kolei wpływa na duchowy odbiór rzeczywistości. Modlący się doświadcza Bożej obecności całym sobą i dzięki temu może poczuć smak tej obecności.

Boża pedagogia

Głęboka i intensywna modlitwa krok po kroku prowadzi do rozeznawania duchowego, czyli odczytywania Bożej woli „tu i teraz”. Warto sobie uświadomić, że wymaga to od człowieka wejścia na drogę poszukiwania i uczenia się w Bożej szkole. Bóg jako dobry pedagog – poprzez różne doświadczenia – prowadzi do swojego celu. Jego drogi, choć niejednokrotnie początkowo niezrozumiałe, ostatecznie zawsze są dobre i prowadzą ku dobru. Bóg w swojej pedagogii wyrabia i kształtuje istotne postawy relacji do Niego, do drugiego człowieka i do siebie samego. Uczy nas wiary, otwarcia, słuchania, pokory, wolności i dyspozycyjności. Modlitwa staje się wtedy szczególną szkołą życia duchowego. Sam św. Ignacy Loyola wspomina o tym, mówiąc o swoich duchowych i mistycznych doświadczeniach w Manresie: „W tym czasie Bóg obchodził się z nim jak nauczyciel w szkole z dzieckiem i pouczał go” (OP 28).

Boże prowadzenie człowieka sprawia, że rozwijają się w nim postawy będące warunkiem rozeznawania duchowego, wśród których wyróżnia się postawę wiary, słuchania, pokory i wolności.

Postawa wiary jest tu fundamentalna, ponieważ zakłada osobisty kontakt z Bogiem. Bóg jest „Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba” (por. Wj 3, 6), czyli Bogiem żyjącym. To Bóg, który wchodzi w relację z człowiekiem, w sposób szczególny nawiązując ją w Jezusie Chrystusie. Odpowiedzią człowieka na to staje się jego wiara: nie tylko w istnienie Boga, ale wiara i zawierzenie Bogu, który objawia człowiekowi swoje zamysły. Wiara w Boga i zaufanie Mu rodzą w człowieku wiarę i zaufanie samemu sobie, przekonanie, że jest się w stanie odczytywać wewnętrzne poruszenia i świat wewnętrznych doświadczeń. Pomaga to zaufać i wierzyć drugiemu człowiekowi, pozytywnie do niego podchodzić i akceptować go z całą jego historią. Wierzyć bliźniemu to konsekwencja wiary w Boga, który objawia się poprzez drugiego i w drugim.

Bóg przychodzi do człowieka ze słowem, które pragnie być wysłuchane i przyjęte. Człowiek poznaje je i w postawie słuchania przyjmuje na modlitwie, w Piśmie Świętym, poprzez medytację i otwarcie na poruszenia wewnętrzne czy znaki czasu. Każdy jest zaproszony, by wsłuchiwać się w słowa Boga, który porusza najgłębsze tajniki serca i uwrażliwia człowieka na świat wewnętrzny. Otwarcie na Boga rodzi naturalne otwarcie na człowieka i całe jego bogactwo. To otwarcie nie tylko na słowa bliźniego, ale także na jego świat. Podobnie jak w przypadku postawy wiary także tu można zauważyć potrójny wymiar słuchania: Boga, siebie samego i drugiego człowieka.

Postawa pokory wyraża nasze prawdziwe spojrzenie na siebie, człowieka i Boga. To między innymi doświadczenie nicości w relacji z Bogiem oraz doświadczenie własnych ograniczeń, świadomość tajemnicy człowieka i Boga. Postawa wolności wyraża się w podwójnym wymiarze: w „wolności od” – nieuporządkowanych przywiązań i uczuć – oraz w „wolności ku” – dyspozycyjności, obojętności i celom, ku którym Bóg prowadzi człowieka. W takim rozumieniu, że to Bóg „ma wzrastać, a ja mam się umniejszać” (por. J 3, 30).

Rozeznawanie duchowe jest zatem wyrazem świadomości człowieka, który poszukuje współpracy z Bogiem w kształtowaniu własnego życia, tak by móc żyć w jedności ze swoim Stwórcą i stać się zdolnym do świadomego powiedzenia „tak” Jego miłości. Rozeznanie duchowe dotyka bogactwa doświadczenia życia wewnętrznego, nie jest suchą doktryną czy ideologią ani filozofią, moralnością czy sentymentem. Zycie duchowe to wewnętrzny dynamizm, w którym jest miejsce na wszelkie ludzkie doświadczenia – od grzechu do życia łaską, od starego do nowego człowieka, od upadku do powstania… Rozeznawanie duchowe to proces, którego celem jest poszukiwanie woli Bożej. Bazuje ono na przekonaniu, że Bóg mówi do człowieka, a człowiek staje się zdolny, by właściwie odczytać Jego słowa.

Droga poznawania siebie

Wracając do życia duchowego i szkoły prowadzenia go, warto przywołać znane stwierdzenie, że jest ono prawdziwą drogą poznawania samego siebie. W modlitwie i poprzez nią, prowadząc intensywne życie duchowe, dochodzimy do głębszej świadomości siebie. To owoc łaski Bożej i współpracy z nią człowieka.

Podstawowym aspektem na drodze poznawania siebie staje się odkrywanie wewnętrznego świata poruszeń, które dotykają różnych sfer i obszarów życia człowieka: psychicznego, fizycznego i duchowego. Pierwsza sfera poruszeń psychiczno-afektywnych to odpowiednik ludzkiego serca, sfery afektywno-uczuciowej. Obejmuje między innymi: euforię, ospałość, przygnębienie, zniechęcenie, znudzenie, znużenie, smutek, cierpienie oraz różne emocje. Druga sfera poruszeń związana jest z ciałem – sferą psychofizjologii. Chodzi tu między innymi o trudne do określenia bóle czy konkretne bóle fizyczne, a także poruszenia w sferze seksualnej i łzy. Kolejny wymiar poruszeń dotyczy sfery intelektualnej i pamięci. W jej obrębie poruszenia dotykają wyobraźni i wspomnień, obejmują także różnego typu rozproszenia, oświecenia lub natarczywe myśli, czasami o charakterze seksualnym. Może to być także swoiste „bieganie” za myślami, zastanawianie się i przemyśliwanie. Także wola, czyli sfera pragnień i działania, jest wewnętrznie poruszana. Przejawia się to zazwyczaj poprzez różne pragnienia, antypatię czy sympatię w stosunku do kogoś lub czegoś, może również wiązać się z osobistym światem wartości.

O takich poruszeniach wspomina w „Opowieści Pielgrzyma” św. Ignacy Loyola: „Dano mu Życie Chrystusa i księgę Żywotów świętych. […] Czytał więc często te książki i nawet poczuł w sobie pewien pociąg do tego, co tam było napisane. Ale kiedy przerywał to czytanie, rozmyślał niekiedy nad tym, co przeczytał, kiedy indziej zaś nad sprawami światowymi, które przedtem zajmowały jego umysł. Wśród tych wielu spraw próżnych, które mu się narzucały, jedna tak bardzo opanowała jego serce, że zatopiwszy się w niej, rozmyślał nad nią dwie, trzy a nawet cztery godziny, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Marzył o tym, czego by miał dokonać w służbie pewnej damy. […] Tymczasem Pan nasz spieszył mu z pomocą i sprawiał, że po tych myślach następowały inne, zrodzone z tego, co przeczytał. W rzeczy samej podczas czytania Żywotu Pana naszego, Żywotów świętych, myślał nad nimi i tak rozważał sam w sobie: «Co by to było, gdybym zrobił to, co św. Franciszek, albo co zrobił św. Dominik?». I rozmyślał o wielu rzeczach, które wydawały mu się dobre, a zawsze miał na oku rzeczy trudne i ciężkie. A kiedy je sobie przedstawiał, wydawało mu się rzeczą łatwą wcielić je w czyn. I całe jego rozważanie sprowadzało się do tego, że mówił sam do siebie: «Św. Dominik zrobił to, więc i ja muszę to zrobić. Św. Franciszek zrobił to, więc i ja muszę to zrobić». Myśli te trwały w nim przez dłuższy czas, potem znów inne rzeczy je przerywały i nachodziły go myśli światowe, o których była wyżej mowa. One też zajmowały go dość długo. I to następstwo tak różnych myśli trwało w nim przez dosyć długi czas, a on zatrzymywał się zawsze nad myślą, która się pojawiła i narzucała jego wyobraźni: już to myśl o światowych wyczynach, których pragnął dokonać, już to ta inna – o Bogu. Wreszcie znużony porzucał je i zajmował się czym innym” (OP 5-7).

Ważny element egzystencji

Poruszenia w różnych sferach życia człowieka wskazują, że w proces rozeznawania duchowego zaangażowana zostaje cała osoba – intelekt, wola, uczucia, świat wartości – z jej indywidualnym bogactwem i ubóstwem. By właściwie odczytać owe poruszenie, potrzebna jest dojrzałość duchowa, a o niej nie można mówić w oderwaniu od całej osoby, kiedy brak integracji na poziomie uczuć, emocji, pragnień i ambicji. Dlatego warunkiem właściwego rozeznania duchowego staje się uprzednie uporządkowanie uczuć. Wpływają one bowiem w sposób zasadniczy na przeżywanie codzienności, na stosunek do siebie, do drugiej osoby i do Boga. Stąd potrzeba porządkowania uczuć. Św. Ignacy Loyola Ćwiczenia duchowne określa właśnie jako sposób „przygotowania i usposobienia duszy do usunięcia uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy” (Cd 1).

Uczucia w ludzkim życiu, tu ze szczególnym uwzględnieniem życia duchowego, są ważne. Sfera emocjonalna otwiera na innych, poprzez nią wyrażamy nasze zaangażowanie w relacje międzyludzkie. Na uczucia ludzkie składa się wiele procesów afektywno-emocjonalnych, wśród których można wskazać sentymenty, emocje i poruszenia, pasje oraz humor.

Powyższe stany emocjonalne znajdują swój wyraz w konkretnych uczuciach, które są spontaniczną, zwykle podświadomą i bardzo osobistą reakcją na określoną sytuację czy w określonym doświadczeniu albo przeżyciu. Dają one o sobie znać także w relacji do Boga. Wystarczy tylko prześledzić Psalmy, w których natchnieni Autorzy wyrażają to, co w nich naprawdę rozbrzmiewa i dochodzi do głosu. Nie wszystkie uczucia są łatwe do zaakceptowania i przyjęcia. Ustawiają się one w pewnej hierarchii. Wśród nich można wyróżnić uczucia podstawowe, takie jak: radość, zmartwienie, złość, strach, zdziwienie, obrzydzenie, zazdrość i zawiść, oraz uczucia wyższe: poczucie winy, wstyd, zakłopotanie, duma, wdzięczność, przywiązanie i szacunek. Mówi się także o uczuciach najwyższych – czci, uwielbieniu, pragnieniu sensu i kontaktu z Bogiem. Wszystkie one wpisują się głęboko w ludzkie doświadczenia spotkania z Bogiem i drugim człowiekiem.

Uczucia to ważny element codziennego życia i rozwoju duchowego, niosący ze sobą także pewne niebezpieczeństwo. Jest nim między innymi poszukiwanie siebie i własnego zadowolenia. Opierając się na kryterium osobistej satysfakcji, to, co jej nie daje, staje się złe, dobre natomiast jest to, co ową satysfakcję przynosi. Taka filozofia może przyczynić się do infantylizacji życia duchowego, które szuka jedynie przyjemnych wrażeń i doznań religijnych. Oczywiście, zadowolenie jest ważne, życie duchowe nie może jednak opierać się tylko na nim. W przeciwnym razie prowadzi to do niebezpieczeństwa sentymentalizmu przysłaniającego prawdziwy obraz rzeczywistości. Często jest przecież tak, że zadowolenie długo nie towarzyszy naszej modlitwie, czego najlepszy przykład to bł. Matka Teresa z Kalkuty. Przez ponad czterdzieści lat swoje życie duchowe i apostolskie opierała na wierze i woli – miłości i pragnieniu, nie czując emocjonalnego ukojenia, o czym pisze w prywatnych listach.

Uporządkowanie uczuć

Życie buduje się na miłości, a nie na uczuciach. Miłość nie jest jedynie uczuciem, to „decyzja, by umożliwiać ukochanej osobie rozwój i pozostać oddanym jej, niezależnie od tego, co się stanie w przyszłości. W tym sensie miłość to pewnego rodzaju praca, akt woli, który rekompensuje ogromną niepewność uczuć”. Cały wewnętrzny świat człowieka koncentruje się na pragnieniu miłości, któremu jednak nie brak skupienia na poszukiwaniu siebie, słabości i egoizmu. Pragniemy miłości i realizacji w niej. To rzeczywistość bardzo bliska wszystkim ludziom – każdy chce kochać i być kochanym. W pełni człowiekiem stajemy się przecież, gdy kochamy. Miłość to spontaniczne poruszenie serca, ale nie każde poruszenie pomaga wzrastać prawdziwej miłości. Wszelkie przywiązania, szczególnie nieuporządkowane, krępują ją, ponieważ zniewalają czy wręcz zabijają wolność. Tymczasem miłość wymaga wolności.

Uczucia są porządkowane przez miłość, która stanowi fundament rozeznawania duchowego. Miłość w takim wypadku to w pewnym sensie asceza, ponieważ domaga się od człowieka wysiłku. Nie wystarczą bowiem tylko dobre chęci czy same pozytywne odczucia. Aby kochać, trzeba starań, refleksji, trudu, stawiania sobie wymagań, realizowania powziętych decyzji i poświęcenia. Miłość porządkuje i          ukierunkowuje, by w poszukiwaniu woli Bożej – a tym właśnie jest rozeznawanie duchowe – nie szukać siebie, nie budować na własnych przyzwyczajeniach i wygodach ani nie trzymać się kurczowo myśli, że dobre samopoczucie to konieczny owoc rozeznawania duchowego. Warto też pamiętać, że ściśle wiąże się ono z porządkowaniem uczuć, nie domaga się natomiast eliminowania ich, wyparcia czy negacji. To szkodziłoby bowiem samemu człowiekowi. Rozeznawanie duchowe wymaga natomiast eliminacji tego, co nieuporządkowane w danym uczuciu. Trudno o rozeznanie duchowe, jeśli sfera emocjonalna, nasze uczucia, emocje, potrzeby i pragnienia nie są zintegrowane.

Sfera emocjonalna odgrywa ważną rolę w życiu duchowym, a w procesie rozeznania nie można jej ignorować. Trzeba najpierw usunąć uczucia nieuporządkowane, by móc szukać i znajdować wolę Bożą. Jak pisze św. Paweł: „[Chodzi o to], abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast, żyjąc prawdziwie w miłości, sprawmy, by wszystko wzrastało ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi” (Ef 4, 14-15).

Fragment książki Co zabrać ze sobą? Po syntezie Ćwiczeń duchownych (Kraków 2010), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]