Wiara jest główną drogą do osiągnięcia zbawienia. Do wiary nie dochodzimy poprzez rozumowanie. Ona jest podobna do intuicji. Możemy przygotować się do niej poprzez refleksję, tęskniąc do niej czy prosząc o nią. Ale przyjść może jedynie jako dar. Gdy tylko przyjdzie, nadaje życiu nowy kierunek. Chrześcijanin jest jak ktoś wchodzący do windy. Takiej osoby nie interesuje chodzenie „po ziemi”, jego czyjej pragnieniem jest wznieść się w górę.

Jeśli przedstawimy życie chrześcijanina jako wznoszenie się ku Bogu, to wejście po raz pierwszy do windy i zamknięcie drzwi jest właśnie aktem wiary. Nie wiemy, co się stanie. Drzwi mogą się otworzyć na drugim, trzecim albo czwartym piętrze i, ku naszemu zdumieniu, staniemy przed nową perspektywą świata, jaki przed nami się roztacza. Gdy nacieszymy się panoramą na jednym z pięter, powracamy do windy i wchodzimy z powrotem w mrok. Musimy uczynić nowy akt wiary, aby dostać się na następne piętro. Musimy podjąć trud towarzyszący przejściu z jednego poziomu na drugi. Wiara nie jest jedynie zaakceptowaniem przez nasz umysł całej serii prawd. Takie powierzchowne spojrzenie pozbawia wiarę jej pełnego znaczenia. Wiara to przede wszystkim poddanie naszej woli. To nie kwestia pojęcia rozumem, ale dar naszego całkowitego bycia dla Boga – ostatecznej rzeczywistości. Ona kieruje nas ostatecznie ku Bogu.

Oto inny przykład. Przyjmijmy, że dom naszego sąsiada zaczyna płonąć. Jego synek został uwięziony na trzecim piętrze, gdy tymczasem reszta rodziny uratowała się. Ojciec nie może powrócić do domu, aby ratować chłopca. Słoi na zewnątrz pod oknem i widzi go na tle płomieni. Ojciec krzyczy: „Skacz! Złapię cię!” Oczy chłopczyka zaszły dymem i nie jest w stanie zobaczyć ani swego ojca, ani podłoża. Boi się skoczyć, chociaż desperacko pragnie się uratować. Ojciec krzyczy do niego ponownie: „Skacz! Nie bój się!”

Chłopczyk woła: „Ale tatusiu, ja cię nie widzę!” Ojciec znów krzyczy: „Ale ja cię widzę! Skacz!” Chłopczyk wspina się więc na parapet i skacze. Ląduje bezpiecznie w wyciągniętych ramionach ojca.
Ta przypowieść wskazuje, czym jest wiara. Oczywiście większość z nas musi jeszcze dotrzeć do ramion naszego Ojca. Jesteśmy w trakcie bezwładnego upadku.

Skacząc z okna, wybieramy określony kierunek, aby dotrzeć do upragnionego celu. Chcemy się znaleźć w ramionach Boga, który, w co mocno wierzymy, czeka, aby nas złapać. Warunkiem jest nasze zawierzenie Mu. Gdy tylko rodzi się w nas chęć widzenia i rozumienia albo gdy chcemy opierać się na pojęciu lub przeczuciu w dotarciu do Boga, wtedy opuszczamy kontekst wiary. Wiara wzywa do zupełnego poddania naszych umiejętności i całej naszej egzystencji prawdzie, która jest w nas i poza nami. Tradycja chrześcijańska zwie tę rzeczywistość Bogiem.

Wiara chrześcijańska jest skokiem w nieznane. Doświadczenie potwierdza mądrość każdego aktu zawierzenia. Ciemność wiary prowadzi do zrozumienia, a zrozumienie rozświetla ciemność wiary. Występują one na przemian i są normalną drogą, która prowadzi do wzrastania w wierze. Jak każdy, Bóg chce być przyjęty takim, jaki jest – a jest On nieskończony, niepojęty, niewyrażalny. Musimy zaakceptować Go również w mroku wiary. Tylko wtedy, gdy przyjmujemy Boga takim, jaki jest, jesteśmy w stanie porzucić pragnienie doświadczenia duchowego, którego oczekujemy. Wiara jest dojrzała wtedy, gdy jesteśmy spokojni, chociaż nie doświadczamy Boga w jakiś wyjątkowy sposób, gdy Jego obecność jest oczywista bez naszej refleksji nad nią. Ktoś, kto posiada prostą wiarę, otwiera oczy i gdziekolwiek patrzy, znajduje Boga.

Wiara jest umacniana poprzez czytanie i medytowanie nad Słowem Boga, przez modlitwę, wierność obowiązkom stanu życia oraz poprzez akceptację okoliczności, w jakich żyjemy. Musimy starać się dostrzec Chrystusa, gdy nasze plany biorą w łeb, a oczekiwania zostają zawiedzione, w trudnościach, przeciwnościach i próbach. Niezależnie od tego, co się dzieje: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). Duch Święty dokonuje w nas przemiany nie tylko poprzez oczyszczanie i oświecanie nas od wewnątrz, ale również poprzez przyzwalanie na trudności, perypetie i pokusy, które nękają nas z zewnątrz. Jedno jest niewątpliwie pewne, że gdy raz decydujemy się szukać Boga, oznacza to, że On szuka nas z jeszcze większym zaangażowaniem i nie pozwala, aby coś przeszkodziło Mu w osiągnięciu celu. Sprawia, że w naszym życiu pojawiają się pewne osoby, mają miejsce pewne wydarzenia i niezależnie od tego, co o nich sądzimy, stanowią one element przemiany, jaka w nas się dokonuje, dotyczącej naszego życia z Bogiem.

Fragment książki Wprowadzenie do modlitwy i medytacji chrześcijańskiej (Kraków 2004), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]