Znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej, na jeziorze, a cały tłum stał na brzegu jeziora. Nauczał ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce: „Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno [ziarno] padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na grunt skalisty, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i uschło, bo nie miało korzenia. Inne padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i wydawały plon, wschodząc i rosnąc; a przynosiły [plon] trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny”. I dodał: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” (Mk 4, 1-9).

1. Moc Słowa Bożego

W przypowieści o siewcy Jezus ukazuje nam ścisłą zależność pomiędzy skutecznością słowa Bożego a żyznością gleby serca, na które ono pada. Objawienie się mocy słowa Bożego zależy od urodzajności gleby ludzkiego serca. Jeżeli gleba serca jest nieurodzajna, porośnięta chwastami, skalista, zdeptana, nieprzygotowana pod zasiew, ziarno słowa nie może wydać plonu. Ukryta w nim moc wzrostu zostanie zmarnowana. Tylko urodzajna i przygotowana pod zasiew słowa gleba ludzkiego serca może objawić jego moc i dynamikę zdolną przemienić całe życie człowieka.

Przystępując do rekolekcji ignacjańskich, które są czasem obfitego zasiewu słowa Bożego, pytajmy, z jakim nastawieniem serca je rozpoczynamy. Jakie są moje pragnienia związane z rekolekcjami? Jaka jest otwartość i dyspozycyjność mojego serca? Na ile pragnę z hojnością, poświęceniem i wytrwałością słuchać słowa, by móc dostosować swoje życie do jego wymagań. Mieczysław Bednarz SJ często powtarzał, iż nie należy udzielać i odprawiać Ćwiczeń bez troski o ich skuteczność oraz bez odpowiedzialności za owoc, którym „jest wydanie się w ręce Boga i rozeznanie Jego woli względem człowieka. Taka beztroska byłaby nieuczciwością wobec Boga, oznaczałaby w gruncie rzeczy obojętność wobec Ducha Świętego, który daje swoje dary”.

2. Poznanie Boga i siebie

Poznaniu Boga i Jego słowa musi towarzyszyć w naszym życiu poznanie samych siebie – gleby własnego serca. Wszyscy wielcy mistrzowie życia wewnętrznego podkreślają, iż do pełnego poznania Boga konieczne jest poznanie siebie. Św. Augustyn w Wyznaniach pisze: „Jakże skwapliwie ludzie badają cudze życia, a jak się opieszale zabierają do naprawienia swojego. Czemu chcą się ode mnie dowiedzieć, jakim jestem człowiekiem, skoro nie pragną usłyszeć od Ciebie, jacy oni sami są? Kiedy się o mnie dowiadują ode mnie samego, skąd wiedzą, że mówię prawdę? Przecież nikt z ludzi nie wie, co jest w człowieku, oprócz ducha człowieczego, który w nim jest (1 Kor 2, 11). Gdyby zaś od Ciebie usłyszeli coś o sobie samych, nie mogliby powiedzieć: Zwodzi nas Pan. Czyż dowiedzenie się osobie samym od Ciebie nie jest równoznaczne z poznaniem siebie? A skoro ktoś poznaje siebie, czyż bez kłamstwa może powiedzieć: To nieprawda?”.

Św. Bernard z Clairvaux, Doktor Kościoła, pisząc o stopniach pokory, podkreślał niezbędność prawdziwej wiedzy o sobie jako pierwszego stopnia w drodze do prawdy. Poznanie prawdy o Bogu wymaga poznania prawdy o sobie samym. Dlaczego? Życie duchowe – bez poznania siebie – mogłoby zostać wypaczone przez nasze złudzenia. Człowiek, który nie zna siebie i tego, co się w nim dzieje, łatwo pomyli działanie własnej nieuporządkowanej i zranionej emocjonalności z działaniem Bożego Ducha. Nieznajomość siebie człowieka pragnącego prowadzić życie duchowe wykorzystuje zły duch, wprowadzając wewnętrzny zamęt w jego pragnienia i działania. Św. Paweł pisze do Koryntian: Sam […] szatan podaje się za anioła światłości (2 Kor 11, 14).

Św. Ignacy Loyola, nawiązując do tych słów Apostoła Narodów, stwierdza, iż szatan przemieniony w anioła światłości „idzie najpierw zgodnie z duszą wierną, a potem stawia na swoim; a mianowicie podsuwa jej myśli pobożne i święte, dostrojone do takiej duszy sprawiedliwej, a potem powoli stara się ją doprowadzić do swoich celów, wciągając duszę w ukryte swe podstępy i przewrotne zamiary” (Ćd 332). Przed tą taktyką złego ducha może nas obronić jedynie głęboki wgląd w siebie oraz w motywy naszego działania. Wgląd ten rodzi się dzięki przedłużonemu trwaniu ze słowem Bożym na modlitwie.

W poznaniu siebie, o którym mówimy, nie chodzi jednak o przenikliwe analizowanie swoich uczuć, ale o głęboką „świadomość nas samych poznawanych przez Boga” – zauważa Thomas Merton. Blaise Pascal, francuski matematyk, fizyk i filozof, podkreśla, iż dążenie do poznania siebie bez poznania Boga rodzi w człowieku rozpacz, a poznanie Boga bez poznania siebie doprowadza do bezmiernej pychy. Te dwa poznania – siebie i Boga – w wewnętrznym doświadczeniu idą zawsze w parze. Św. Faustyna Kowalska pisze w swoim Dzienniczku o pewnym doświadczeniu mistycznym: „Wraz z łaską wstąpiło w duszę moją całe morze światła w poznaniu Boga i siebie”. Celem rekolekcji jest więc takie rozważanie słowa Bożego, które prowadzić nas będzie do coraz pełniejszej jedności z Bogiem, co umożliwi nam nawiązanie głębszej jedności z naszym „wewnętrznym ja”.

Św. Ignacy Loyola, podając w Ćwiczeniach liczne wskazówki pomocne w rozeznawaniu duchowym, zachęca do uważnej obserwacji tego wszystkiego, co się dzieje w duszy. Jakie motywacje i nastroje nami kierują? Skąd one wypływają? Jakie jest ich źródło? Jakie są ich owoce w naszym życiu? Jak wpływają na nasze więzi z bliźnimi? Według Ojca Ignacego ważnym owocem życia wewnętrznego winno być poznanie siebie pozwalające rozeznawać „różne poruszenia, które dzieją się w duszy: dobre, aby je przyjmować, złe zaś, aby je odrzucać” (Ćd 313).

Dziękujmy Bogu za duchowe pragnienia, które już są w nas i dzięki którym możemy rozpocząć doświadczenie wielodniowej medytacji opartej na słowie Bożym. Módlmy się także, byśmy potrafili uwolnić się od niepokojów, które będą się w nas rodzić, byśmy umieli zaufać Bogu i dali się prowadzić Jego Duchowi.

3. Przyjrzeć się uważnie sobie

Poznanie siebie jest konieczne do prowadzenia głębokiego życia duchowego. Jednak nie tylko. Potrzebujemy poznania siebie także po to, by móc dobrze służyć ludziom. „Każdy, kto chce coś zrobić dla ludzi czy świata – mówi Thomas Merton – jeśli nie stanie się przedtem bardziej świadomy samego siebie, bardziej wolny, bardziej zintegrowany i zdolny do kochania, nie ma niczego, co mógłby innym ofiarować. Albo nic im nie przekaże, albo tylko zarazę swych własnych obsesji, agresji i egocentrycznej ambicji, zarazę swych złudzeń, co do celów I środków”. Ta wyraźna przestroga amerykańskiego mnicha ukazuje nam potrzebę autentycznego otwarcia się na obecność Boga i Jego działanie, by móc dojść do prawdziwej i głębokiej wiedzy o sobie.

W obecnej medytacji odwołajmy się do konkretnych doświadczeń wewnętrznych: do naszych odczuć, natchnień, pragnień i nastrojów. Zauważmy, jak często nie rozumiemy samych siebie i tego, co dzieje się w nas. Nie rozumiemy, dlaczego nachodzą nas smutki, przygnębienie, rozżalenie, zniechęcenie do życia, stany depresyjne. Nie rozumiemy także naszych impulsów i uczuć. Nie wiemy, skąd one pochodzą I dokąd prowadzą. Bywamy nieraz zaskakiwani naszymi reakcjami, nieżyczliwością, opryskliwością, wybuchami gniewu wobec bliźnich. W innych sytuacjach dziwi nas znowu nasza zbytnia uległość i nienaturalna „usłużność”. Także nasze pragnienia zmysłowe budzą niekiedy nasze zdziwienie, obawy i lęki. Często nie rozumiemy tego, co dzieje się w święcie naszych uczuć, a tym bardziej co dzieje się w głębi naszej duszy. Dziwi nas i irytuje nieraz ogromna zmienność naszych pragnień i nastrojów oraz niestałość decyzji i „mocnych” po-stanowień. Pytamy bezradnie: Jak uporządkować własne życie? Jak przezwyciężyć zbytnią koncentrację na sobie, odruchy niecierpliwości, rozżalenie i dawne urazy? Jak zaufać Bogu w sytuacjach zagrożenia i obawy o siebie?

„Kiedy przyjrzałem się uważnie mojej sytuacji – notuje w Dzienniku z klasztoru Trapistów ascetyczny pisarz ks. Henri J. M. Nouwen – pojąłem, że jestem spętany siecią dziwnych paradoksów. Choć utyskiwałem na zbyt wiele propozycji, czułem się nieswojo, kiedy mnie nikt o nic nie prosił. Choć narzekałem, jak mi trudno odpowiadać na listy, niepokoiłem się, kiedy moja skrzynka listowa była pusta. Kiedy martwiłem się, że czeka mnie męczący cykl wykładów, byłem rozczarowany, gdy nie miałem zaproszeń. Choć marzyłem o pustym biurku, bałem się chwili, kiedy tak się stanie. Krótko mówiąc, mimo że pragnąłem samotności, bałem się, że zostanę sam. Im bardziej zdawałem sobie sprawę z tych paradoksów, tym wyraźniej dostrzegałem, że jestem niewolnikiem narzuconych] sobie obowiązków, że ulegam złudzeniu i że muszę zatrzymać się i zastanowić, czy istnieje trwały punkt, do którego zakotwiczone jest moje życie i z którego mogę wyruszyć w dalszą podróż z nadzieją, odwagą i zaufaniem. Uświadomiłem sobie, że dopiero wtedy znajdę odpowiedź, gdy zatrzymam się i pozwolę, by zostały zadane te trudne pytania, nawet, gdyby miały boleć”.

Intymny, zażyły kontakt z Bogiem, wnikanie w Jego tajemnice umożliwia nam jednocześnie wnikanie we własne życie oraz rozumienie naszego losu. Jeżeli autentycznie i z odwagą wejdziemy w medytację słowa Bożego, poddamy się jego osądowi, wówczas odsłoni nam ono prawdziwy obraz Boga Stwórcy, świata i człowieka. Dostrzeżemy także nasze miejsce w Bożych planach oraz w świecie. Słowo Boże medytowane z hojnością, poświęceniem i zaufaniem odsłoni nam, kim jest Bóg, który nas stworzył, i kim jesteśmy my sami.

Słowo Boże odsłania najpierw naszą prawdziwą wielkość, która wypływa z wielkości Stwórcy. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo samego Boga. Podobieństwo do Stwórcy, które jest w nas odbite, nie podlega zniszczeniu. Nie może tego dokonać żaden człowiek i nie możemy zrobić tego my sami. Słowo Boże uświadamia nam, że nasze życie wyszło od Boga i tęskni za Jego nieskończoną i odwieczną miłością. Dzięki słowu Bożemu odkrywamy w sobie tę głębię serca, którą może wypełnić tylko On sam, Jego nieskończona, odwieczna miłość. Słowo Boże ujawnia niepokój ludzkiego serca niepowierzonego jeszcze w pełni Bogu.

Nie jest rzeczą ani prostą, ani łatwą doświadczać na co dzień najgłębszych tęsknot i pragnień, ponieważ najczęściej są one zagrzebane pod „powierzchownością” codziennego życia. Właśnie słowo Boże pomaga nam przebić się przez tę powierzchowność i odkryć to, co w nas jest najcenniejsze – naszą duszę – duchowość, miejsce intymnego dialogu stworzenia ze Stwórcą oraz źródło prawdziwej jedności, miłości, przebaczenia i braterstwa między ludźmi. Aby odkryć diament ludzkiego życia, konieczne jest uznanie ludzkiego nieładu i zakłamania, dostrzeżenie nieuświadomionych motywów postępowania, niszczących nas namiętności, zranień życiowych i urazów – słowem wszystkiego, co czyni nas niezdolnymi do codziennego doświadczania najgłębszych pragnień i tęsknot.

Prośmy, by rekolekcje, które odprawiamy, pomogły nam odkryć nasze pragnienia duchowe, byśmy całym naszym życiem dążyli do Źródła, z którego wyszliśmy – do Stwórcy. Módlmy się także o głębokie poznanie siebie, które uchroniłoby nas przed ranieniem innych naszymi nierozpoznanymi słabościami i ułomnościami. Prośmy też o wewnętrzne poznanie, iż poza Chrystusem wszystko w naszym życiu traci sens.

4. Rekolekcje, czyli zbierać na nowo

Naszemu życiu duchowemu towarzyszą nieraz fałszywe założenia antropologiczne. Traktujemy człowieka – siebie i innych – jak „monolit”, nieurobioną, surową bryłę, którą dopiero trzeba rzeźbić. Praca nad sobą jawi nam się wówczas jako narzucenie sobie i innym pewnych wzorców, ideałów, zasad postępowania. Używane dziś często pojęcie „formacji” bywa fałszywie rozumiane. Może bowiem sugerować „zewnętrzne” podejście do człowieka oraz do jego wzrostu osobowego i duchowego. Czynimy nieraz duży wysiłek wolitywny, by przyjęte wzory, ideały i prawa były widoczne w naszym zewnętrznym zachowaniu i postępowaniu. Formowanie siebie oparte przede wszystkim na własnym ludzkim wysiłku bywa jednak złudne. Sugeruje bowiem myślenie: „Im więcej się wysilę i im więcej będę pracował nad sobą, tym będę doskonalszy i świętszy się stanę”.

Model pracy nad sobą oparty tylko na silnej woli nie uwzględnia złożoności i głębi człowieka; nie pyta, kim jest człowiek z całą historią jego życia, z jego pragnieniami i tęsknotami duchowymi, zarówno z ludzką kruchością, jak też i wielkością. Nie pyta, czego on naprawdę doświadcza wewnętrznie: jakie są jego najgłębsze oczekiwania, pragnienia, obawy, życiowe zranienia.

Kiedy naszą pracę nad własnym życiem oprzemy tylko na wysiłku woli, możemy nawet osiągać pewne zewnętrzne efekty. Będą one jednak nietrwałe, a nieraz także dwuznaczne, ponieważ zwykle będzie im towarzyszyć psychiczne napięcie, zmęczenie, drażliwość, kompleksy i nieuporządkowane ambicje. Typ świętoszka znany z literatury istnieje także w rzeczywistości. Świętoszek łączy w sobie praktyki pobożne i wysiłek bycia poprawnym z koncentracją na sobie, przewrażliwieniem na swoim punkcie, niezdrowymi ambicjami oraz uleganiem zmysłowości. To osobowość pełna wewnętrznych sprzeczności, „straszliwy purytanin, który narzuca wszystkim swą zdeterminowaną wolę i swoje «prawe sumienie»” – pisze Thomas Merton.

Termin „rekolekcje” pochodzi od łacińskiego słowa recolligere oznaczającego „zbierać na nowo, odzyskać”. Czas rekolekcji może być więc dla każdego z nas „zebraniem swojego życia na nowo”, „odzyskaniem” z pomocą słowa Bożego tego, co zostało w nim rozproszone, zagubione czy zmarnowane. Prośmy, aby medytowane z uwagą słowo Boże obudziło na nowo naszą ludzką szlachetność, duchowe pragnienia i ofiarność. Niech będą dla nas wielkim pytaniem, które stawiał też w jednej ze swoich książek ks. Henri J. M. Nouwen: „Czy istnieje trwały punkt, do którego zakotwiczone jest moje życie i z którego mogę wyruszyć w dalszą podróż, z nadzieją, odwagą i zaufaniem?”.

Na początku Ćwiczeń chciejmy sobie uświadomić, że zadawanie pewnych pytań w czasie rekolekcji może być dla nas trudne. Poznawanie siebie, które ma nas doprowadzić do Boga, będzie jednak zmaganiem nie tyle z ludzkim ograniczeniem, nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, ale będzie to! raczej walka przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich (Ef 6, 12).

Rekolekcje to czas, który może być bardzo wymagający. Niektórym może nawet przynieść ból. Będzie to jednak czas zbawienny; czas leczenia ran zadanych nam przez innych oraz przez własne nieuporządkowania życiowe. Bóg odsłoni, nam nasze rany, ale On też je uleczy. On może skaleczyć swą wielką, zazdrosną miłością, ale On też ręką swą własną uzdrowi (Hi 5, 18).

Św. Augustyn modli się: „Obym poznał siebie, obym poznał Ciebie”. Na początku rekolekcji uczyńmy tę modlitwę naszą własną: „Obym poznał siebie” – Twoje Boskie odbicie w moim sercu oraz mój grzech, który je zniekształca. „Obym poznał Ciebie” – obym doświadczył Twojej nieskończonej miłości i uwolnił się od wszystkich fałszywych pojęć o Tobie i Twojej woli.

Zgodnie z zachętą Ojca Ignacego (por. 109), na zakończenie rozmawiajmy serdecznie z Matką Najświętszą, z Jezusem oraz z Bogiem Ojcem o tym wszystkim, co było nam dane przeżyć w czasie medytacji. Prośmy o odwagę w poznawaniu siebie samych, byśmy nie ulegali zniechęceniu, gdy dotykać będziemy głębokich korzeni zła: egoizmu, zamknięcia w sobie, wyniosłości, skłonności do urazów, obojętności. Módlmy się o moc wiary, która przekona nas, że miłosierdzie Boga jest zawsze większe od ludzkiej ułomności. Prośmy też o głęboką świadomość, że Bóg, który wchodzi w nasze życie, pragnie nas uleczyć, wyzwolić i zbawić.

Fragment książki Uzdrowienie z poczucia krzywdy (Kraków 2012), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]