Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie. […] A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że przywracałem im zdrowie. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je (Oz 11, 1-4).

1. Bóg jest tajemnicą

Kim jest Bóg? Jaki jest Bóg? To pytania, które winny nieustannie powracać w naszej modlitwie, w całym naszym życiu duchowym. Do jakiego Boga się modlę? Przed jakim Bogiem staję? Znalezienie odpowiedzi na te pytania to jeden z zasadniczych celów rekolekcji.

Zauważmy, iż Bóg jest tajemnicą i nasze poznanie Go będzie zawsze częściowe. Najpierw będzie ono ograniczone przez nasz ludzki sposób pojmowania rzeczywistości. Człowiek – stworzenie – stworzenie nie może swoim umysłem i sercem w pełni ogarnąć Boga – Stwórcy. „I cóż właściwie mówią ci wszyscy, którzy o Tobie mówić usiłują. Lecz biada, jeśli się o Tobie milczy! Choćby najwięcej wtedy mówił człowiek, niemową jest” – wyznaje św. Augustyn. Subiektywne przekonanie pewnych osób, iż dobrze znają Boga, świadczy nie tyle o głębi ich życia duchowego, ile raczej o nieznajomości Boga. Bóg jest tajemnicą. Prawda ta winna ujawniać się w naszej codziennej modlitwie.

W obecnej medytacji pytajmy siebie: Na ile doświadczam Boga jako tajemnicy? Czy nie noszę w sobie jakiegoś powierzchownego przekonania, że poznanie Boga zależy przede wszystkim ode mnie: od mojego wysiłku, pracy, trudu, ofiary? Kiedy tajemnica Boga spowszednieje nam w naszej rzeczywistości życia, usiłujemy Nim manipulować, wykorzystywać Go dla naszych ludzkich zamiarów i celów. Doświadczenie tajemnicy Boga chroni nas przed próbami narzucania Panu Bogu naszej woli, naszego sposobu myślenia i działania.

Prośmy, byśmy dzięki tym rekolekcjom doświadczyli głębiej, że Bóg jest tajemnicą, do której możemy mieć przystęp jedynie dzięki Jego łasce. Możemy trwać przed Bogiem, słuchać Jego słowa, odpowiadać na Jego miłość tylko dlatego, że On pierwszy wyszedł naprzeciw nam i pociągnął nas ku sobie. Możemy Go szukać, ponieważ On jako pierwszy nas znalazł.

2. Doświadczenie miłości ludzi i miłości Boga

Jezus, nakazując nam wołać do Boga Ojcze (por. Łk 11, 2), odwołuje się do naszego doświadczenia miłości. By objawić nam swoją Boską miłość, każe nam przywołać ludzką miłość: głównie miłość ojca i matki. Nasze pierwsze doświadczenia Boga zbudowane są więc z kruchej ludzkiej miłości. Bóg jest jednak na tyle pokorny, że posługuje się niedoskonałą miłością człowieka, aby przez nią objawić swoją odwieczną Boską miłość. Stąd też w pierwszym etapie naszego doświadczenia Boga zranienia w ludzkiej miłości mogą rzucać cień na Jego Boską miłość.

W tej medytacji chciejmy prosić o głęboką świadomość, że nasze doświadczenie miłości Boga – szczególnie na początku naszej duchowej wędrówki – zależne jest od doświadczenia miłości ludzkiej. Poznanie ograniczeń w miłości naszych rodziców może więc pomóc nam odkryć zniekształcenia naszych więzi z Bogiem. Surowość rodziców, ich oschłość lub też zaborczość emocjonalna mogą być źródłem naszych lęków wobec Boga. Jedna z zasadniczych pokus w doświadczeniu duchowym to podejrzliwość, nieufność wobec Boga, która ma swój początek najczęściej w poranionych relacjach z najbliższymi, szczególnie zaś w relacjach z rodzicami.

Świadomi obecności Boga i Jego nieskończonej miłości pytajmy siebie: Czy miłość mojego ojca – mojej matki naprowadzała mnie na miłość Boga? Na ile ich miłość była podobna do miłości Boga Ojca? Co może przeszkadzać mi w relacji do Boga, kiedy próbuję skorzystać z miłości „ziemskiego ojca” jako analogii dla miłości Boga? Na ile miłość mojej matki może stanowić dla mnie analogię miłości Boga?

Prośmy, byśmy zobaczyli przepaść, jaka istnieje pomiędzy miłością ludzką, choćby najbardziej szlachetną, a miłością samego Boga.

3. Docenić kruchą ludzką miłość

Świadomość, że miłość naszych rodziców jest krucha, nie oznacza bynajmniej całkowitego zakwestionowania jej. Widząc jej braki, należy ją docenić. Winniśmy być wdzięczni ojcu i matce za ich trud, ofiarność, poświęcenie i oddanie. Widzenie braków w miłości nie sprzeciwia się jej autentyczności. Miłość potrzebuje całej prawdy. Nie tylko prawdy o ludzkiej szlachetności, dobrej woli, trudzie, ofiarności, ale także prawdy o ludzkich ograniczeniach, słabościach, bezradności itp.

Aby móc w pełni doświadczyć miłości Boga, trzeba przekraczać ograniczenia miłości ludzkiej. Trzeba zobaczyć, że miłość ta jest nie tylko niewystarczająca, ale że nierzadko jest również raniąca. Dojrzewanie w miłości Boga domaga się przeprowadzenia rozgraniczenia pomiędzy biedną ludzką miłością, jakiej doświadczaliśmy, a bezwarunkową i nieskończoną miłością Boga, której jeszcze „do końca” nie znamy, choć głęboko jej pragniemy.

Bóg Objawienia okazuje się całkowicie inny od naszego subiektywnego doświadczenia. Moje przeżycie Boga nie jest Bogiem. Bywa jedynie bladym odbiciem Jego Obrazu. Na ziemi wszyscy poznajemy Boga jakby w zwierciadle (2 Kor 3, 18).

W tym kontekście pytajmy więc: Jaki jest mój obraz miłości Boga? Sięgajmy do całej historii swojego życia, aby pytać siebie: W jaki sposób doświadczałem Boga w najtrudniejszych momentach? Jak Go wówczas przeżywałem? Co wtedy o Nim myślałem? Jaki obraz Boga stawał mi przed oczami? Kim Bóg był wtedy dla mnie? W szukaniu odpowiedzi na te pytania ważne będą nasze pierwsze odczucia, pierwsze myśli. Jeżeli na przykład w momentach trudnych Bóg wydawał się nam nieobecny, obojętny, nieczuły, wówczas takie doświadczenie odsłania w nas zafałszowania Jego obrazu.

Odczucie Boga nie utożsamia się z samym Bogiem. Zniekształcony obraz Boga zniekształca także nasze przeżywanie Go. Jeżeli w momentach krytycznych Bóg nie jawi nam się jako troskliwy, czuwający, miłosierny, to znaczy, że przeżywamy Go w sposób niepełny. Zobaczmy, ile w naszych relacjach z Bogiem jest jeszcze lęku o siebie samych. Nieraz podświadomie boimy się, że Bóg czegoś nam odmówi, coś nam zabierze. Obawiamy się, iż obciąży nas ponad nasze ludzkie siły i możliwości. Odczucia te wypływają ze zniekształconego obrazu Boga. Jeżeli w tych rekolekcjach mamy doświadczać Boga prawdziwego, Boga Jezusa Chrystusa, to musimy rozpoznać wszystkie ograniczenia, wszystkie zniekształcenia Jego obrazu w nas. Musimy zobaczyć, jak bardzo „moje” doświadczenie Boga jest jeszcze niepodobne do Boga prawdziwego.

Jedno z najgłębszych źródeł naszego bólu psychicznego, emocjonalnego i duchowego leży właśnie w zafałszowanym obrazie Boga. Głównie z tego źródła wypływa świadomość własnego nieszczęścia, zagubienia i rozpaczy. Gdy mamy fałszywy obraz Boga, wydaje się nam, że w życiu sami musimy sobie poradzić, że na wszystko musimy sobie zasłużyć. Doświadczenie izolacji i osamotnienia wynika z fałszywego obrazu Boga. Wydaje nam się, że On się nami nie interesuje.

4. Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy

Cały krzyk w mediach możemy dziś odbierać jako jedno wielkie wołanie o miłość. Dzisiejszy człowiek zachowuje się jak małe dziecko, które czując się niekochane, tupie nóżkami, krzyczy, rzuca się na ziemię, rozbija przedmioty, aby tylko zwrócić na siebie uwagę. Zobaczmy, jak często zachowywaliśmy się w taki właśnie sposób. Jak wiele w naszym postępowaniu jest takiego dziecięcego zwracania na siebie uwagi.

Nasze wygórowane ambicje mają zwykle jeden cel: pragną przyciągnąć uwagę i miłość naszych bliźnich. Podpowiadają nam zupełnie nieprawdziwie, że kiedy dokonamy w życiu czegoś wielkiego, genialnego, wówczas wszyscy będą nas bardzo kochać i podziwiać. U podłoża takich zachowań leży właśnie chory obraz Boga, zbudowany na przekonaniu, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. U podłoża wszystkich naszych różnorakich chorób duchowych i emocjonalnych leży w jakiś sposób zafałszowany obraz Boga.

Także w tych rekolekcjach nie potrafilibyśmy niczego dobrego zrobić, gdybyśmy modlili się do „fałszywego boga” – do bożka naszych potrzeb, obowiązków, namiętności i pożądań. Skuteczne rozwiązanie wszystkich problemów naszego życia możemy znaleźć dopiero wówczas, kiedy będziemy modlić się do Boga prawdziwego, do Boga Jezusa Chrystusa, który dla nas stał się Człowiekiem, żył, pracował, głosił Dobrą Nowinę, umarł i zmartwychwstał. Stąd tak ważna jest nasza modlitwa o dogłębne poznanie Boga i Jego nieskończonej miłości. Apostoł Filip ma rację, kiedy mówi do Jezusa: Pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy (J 14, 8). Poznanie prawdziwego oblicza Jezusa będzie jednoczesnym poznaniem Ojca, do którego Jezus nas prowadzi. Poznając zaś Ojca, poznamy także wyjście ze wszystkich naszych najbardziej zawikłanych ludzkich spraw i problemów. Prośmy więc, aby odprawiane rekolekcje przybliżyły nas do Boga i Jego miłości.

5. Moja fascynacja Bogiem

Kim jest Bóg? Czy to dla mnie ważne pytanie? Czy wzbudza moje osobiste zainteresowanie? Czy szukanie odpowiedzi na nie jest dla mnie fascynujące i ciekawe? Czy wiara, modlitwa, życie duchowe nie stały się dla mnie przykrym obowiązkiem? Gdyby moje doświadczenie wiary było dla mnie tylko obowiązkiem, wówczas trudno byłoby mi odkryć prawdziwy obraz Boga. Boga znajdują ci, którzy szukają Go całym swoim życiem. Przekroczenie zafałszowań obrazu Boga w naszym życiu nie będzie aż tak trudne, jeżeli będzie w nas prawdziwa fascynacja Bogiem i Jego miłością. On bowiem sam doprowadzi nas do prawdy o swojej Boskiej miłości oraz do prawdy o naszej odpowiedzi na Jego miłość.

Aby móc odkryć prawdziwy obraz Boga, musimy zdemaskować fałszywe „obrazki Boga” i zrezygnować z nich. Trzeba rozbić w nas to, z czym może od dawna zżyliśmy się, do czego jesteśmy już przyzwyczajeni. Jezus napomina nas: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18, 3). Tymi słowami Chrystus zaprasza nas do zakwestionowania naszej „dorosłej”, skostniałej wiary, która przede wszystkim liczy na siebie i własny wysiłek. Aby móc odkryć prawdziwy obraz Boga, trzeba stać się na powrót dzieckiem. Odkrycie Boga wymaga naszej odmiany serca.

6. Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem

Sięgnijmy teraz do słów Proroka Ozeasza, aby zbliżyć się do odpowiedzi na pytania: Kim Bóg jest naprawdę? Jaki jest Jego rzeczywisty obraz? Byłoby rzeczą ważną, byśmy w tej medytacji nie prowadzili intelektualnych rozważań, ale poddali się temu, co będzie rodzić się w nas pod wpływem słów Proroka.

Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Bóg kocha nas „od dziecka”, „od wieków”, od zawsze. Bóg kocha nas miłością „odwieczną”. A mimo to w naszej historii życia było tyle niewrażliwości i obojętności na Boga i Jego miłość. Zobaczmy, jak często czuliśmy się niekochani przez Niego. Tę naszą niewrażliwość i obojętność wyznajmy jako ranę i grzech. Jeżeli nawet byliśmy zamknięci na miłość Boga, to jednak On nie przestawał nas kochać. Jego miłość nie jest uwarunkowana naszą wzajemnością. Miłość Boga nie zależy od odpowiedzi człowieka. Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem. Byliśmy miłowani także wtedy, kiedy tej miłości nie rozumieliśmy czy nawet odrzucaliśmy ją.

Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie. […] A przecież ]a uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem. Odchodzenie od Boga było powodowane najczęściej naszymi namiętnościami i nieświadomością Jego nieskończonej miłości. Odchodziliśmy od Stwórcy, ponieważ czuliśmy się przez Niego sądzeni, śledzeni i odrzucani. Porzucaliśmy Jego drogi, ponieważ czuliśmy się niekochani. Świadomość, że jesteśmy niekochani lub mało kochani, każe nam lekceważyć Boga i Jego wolę. Nieświadomość miłości Boga sprawia, że szukamy „innych bogów”, „innych bożków”, którzy – w naszej zafałszowanej świadomości – mogą nam ofiarować więcej „szczęścia”. Doświadczenie pokazuje jednak, iż to, co jest bożkiem człowieka, staje się jednocześnie jego demonem. Źródłem naszego nieszczęścia są właśnie nasze bożki i demony. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (Wj 20, 3) – mówi Jahwe.

„Cudzy bogowie” są bowiem źródłem naszego nieszczęścia, są naszym piekłem.

A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem. W obecnej medytacji chciejmy uświadomić sobie, że Bóg uczył nas całe nasze życie chodzić w promieniach swojej miłości. Jeżeli dzisiaj jest w nas choćby najmniejsze pragnienie Boga i pełnienia Jego woli, to właśnie dlatego, iż byliśmy wcześniej uczniami Jego miłości. Prośmy, byśmy przeczuli prawdę, że Bóg prowadzi nas do swojej miłości poprzez wszystkie doświadczenia życiowe – także te najtrudniejsze. Nasza ślepota, zalęknienie, naiwność duchowa sprawiają jednak, że często tego nie widzimy.

Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je. W obecnej medytacji zadajmy sobie zasadnicze pytania: Jakimi więzami jestem złączony z Bogiem? Co mnie z Nim łączy? Jaka jest rzeczywista treść moich więzów z Bogiem? Wszyscy co prawda jesteśmy związani z Bogiem i bardzo nam na Nim zależy. Gdybyśmy nie byli z Nim powiązani, nie byłoby w nas pragnienia modlitwy, pełnienia Jego woli i porządkowania naszego życia. Rodzi się jednak pytanie: Jakie więzy łączą mnie z Bogiem? Z Bogiem można być powiązanym nie tylko więzami miłości, ufności i oddania. Możemy być z Nim związani także lękiem o siebie, bezdusznym wykonywaniem obowiązków, poczuciem winy, obawą przed odrzuceniem itp. Z obawy o siebie możemy starać się być przed Bogiem bardzo „poprawnymi”, możemy spełniać pobożne praktyki, unikać okazji do grzechu.

Starszy syn z przypowieści o synu marnotrawnym bardzo skrupulatnie wykonywał wszystkie rozkazy ojca kierowany niewolniczą zależnością, a nie miłością. Będąc posłuszny ojcu we wszystkim, czuł się jednocześnie obcy i nieszczęśliwy w jego domu. Czuł się bardziej niewolnikiem niż kochanym i kochającym synem. Stwierdza: Nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu (Łk 15, 29), ale jednocześnie wiele było w nim gniewu w stosunku do brata, wiele pretensji do ojca czy innych niezaspokojonych namiętności. Można być bardzo poprawnym zewnętrznie, a jednocześnie w sercu doświadczać głębokiego niezadowolenia z siebie, z bliźnich, z Boga.

Czy jestem zadowolony z „mojego Boga”, z mojego przeżywania Jego Osoby, Jego istoty? To ważne pytanie na czas tych rekolekcji. Bylibyśmy bardzo „niezadowoleni z Boga”, gdyby w naszej relacji z Nim zabrakło intymnych więzów miłości, zaufania i oddania. Ile w moim związaniu z Bogiem jest jeszcze lęku? Zobaczmy, jak wiele rzeczy robimy przede wszystkim z poczucia obowiązku.

Zanim będziemy prosić o pogłębienie i oczyszczenie naszych niedojrzałych więzi z Bogiem, chciejmy najpierw za nie podziękować. One są naszym darem i skarbem. Mimo wszystko jesteśmy z Bogiem związani. Tych niedojrzałych więzów nie trzeba nam więc lekceważyć i zrywać. Trzeba je docenić. Wszystkie więzy z Bogiem, także te naznaczone lękiem, poczuciem obowiązku i winy, trzeba przyjąć jako łaskę, na której możemy budować głębsze i mocniejsze więzi. Doceniając, trzeba je jednocześnie oczyszczać, uszlachetniać, pogłębiać. Byłoby rzeczą niebezpieczną, gdybyśmy usiłowali najpierw zrywać nasze niedoskonałe więzy z Bogiem, aby następnie budować nowe. Bywa nieraz, iż zachowujemy się wobec Boga jak niedojrzały i rozżalony nastolatek. Odkrywając ograniczoność miłości swoich rodziców, próbuje on od niej uciekać, zaprzeczać jej istnieniu, nieraz stara się ją nawet przekreślić. Ponieważ czuje się za mało kochany, ucieka z domu i tym samym pozbawia się jakiejkolwiek opieki i wsparcia.

Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je. Chciejmy przez dłuższą chwilę kontemplować ten piękny obraz przedstawiony przez Proroka Ozeasza. Na ile obraz Ozeasza przypomina mi obraz mojego ojca, mojej matki? Czy opisane doświadczenie jest mi bliskie? Czy bliskie jest mi doświadczenie Boga jako miłości? Boga, który pochyla się nad tym, co kruche, ułomne, niedoskonałe, grzeszne? Czy w momentach słabości czuję się przez Boga kochany, akceptowany, wspomagany, podniesiony? Czy może przeciwnie – czuję się najpierw karcony, upokarzany, poniżany?

W zakończeniu medytacji przeprowadźmy potrójną rozmowę. Najpierw rozmawiajmy z Matką Najświętszą. Prośmy Ją, aby Ona – Matka Pięknej Miłości – naprowadzała nas na nieskończoną miłość Boga, dzięki której Ona sama stała się Matką Syna Bożego. To miłość Boga do człowieka leży u źródeł Wcielenia. Rozmawiajmy także z Jezusem, prosząc Go, by nam objawiał Oblicze swojego Ojca. Módlmy się ze św. Filipem Apostołem: Pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Prośmy, abyśmy przyjęli odpowiedź Jezusa: Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca (J 14, 9). Rozmawiajmy wreszcie z Bogiem Ojcem. Prośmy Go, aby udzielił nam światła Ducha Świętego, byśmy byli w stanie odróżnić miłość w porządku ludzkim od nieskończonej miłości Boga Ojca. Miłość ludzka jest tylko bladym odbiciem Jego bezwarunkowej miłości. Prośmy, aby Jego łaska pozwoliła nam przekroczyć ograniczenia w ludzkiej miłości, byśmy mogli czuć się kochani „aż do końca”.

Fragment książki Adamie, gdzie jesteś? (Kraków 2012), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]