Twierdzenie „Taka jest wola Boża” należy do szczególnie nadużywanych. Oczekujemy, że podobnie jak aspiryna będzie ono służyć jako panaceum na te wszystkie dolegliwości i niepowodzenia, dla których, wydawać by się mogło, nie ma wytłumaczenia. „Taka jest wola Boża” staje się religijnym frazesem. Czasami wydaje się zaprzeczać rzeczywistości. Niestety, Bóg jest często poniżany przez oskarżanie Go o wszystko zło, które na nas spada. Powiedzenie „Taka jest wola Boża” ukazuje Boga jako niewrażliwego, irracjonalnego, okrutnego i obojętnego na sprawy ludzkie. Czasami powiedzenie to może być zastosowane jako chwyt w celu wykręcenia się od trudnego zadania lub szczerego pytania na temat życia, lub zaniechania poszukiwania głębszego znaczenia tego, co się nam przydarzyło. Być może nie chcemy przeżywać prawdziwego bólu spowodowanego tym wszystkim czy też nawet pragniemy uciec od odpowiedzialności za swoje czyny.

Słyszałem to powiedzenie zarówno wtedy, gdy chodziło o prawdziwe nieszczęścia, jak i wydarzenia mało znaczące: od pożaru, w którym spłonęła cała rodzina, do padnięcia domowego psa. Chciałbym, aby to było jasne! „Taka jest wola Boża” jest uświęconym, pełnym treści stwierdzeniem tylko wtedy, gdy jest ono właściwie rozumiane.

Św. Paweł powiedział: „Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie”. Bóg pragnie, abyśmy byli zbawieni i święci. Jak Bóg to realizuje? Można by odpowiedzieć, że poprzez modlitwę, Eucharystię i inne sakramenty. Tak, ale Bóg uświęca nas głównie przez sakrament życia – a nie tylko zwykłej egzystencji. To różnica! Kiedy bierzemy udział w życiu, żyjemy. Kiedy je tylko pasywnie obserwujemy z boku, to wegetujemy. Uświęcenie obejmuje pełnię życia.

Żyjąc w pełni, wikłamy się w odwieczny problem obecności zła w świecie i Boga. Jeśli Bóg jest dobry, dlaczego istnieje zło? Nie wdając się w filozoficzną i teologiczną dysputę, zauważmy, że Bóg pragnie dobra i wybiera dobro, a zło jedynie dopuszcza. Pozwala na nie w tym sensie, że nie ingeruje w naszą wolność czynienia zła i nie steruje nami jak marionetkami. Jest to ryzyko, które Bóg przedsięwziął stwarzając nas wolnymi do czynienia dobra lub zła i wolnymi – przede wszystkim – do kochania Go. Miłość nie może być wymuszona.

Kiedy w naszym życiu pojawia się zło – choroby, niepowodzenia, rozczarowania, grzech – jesteśmy rozbici. Pytamy: „Gdzie jest Bóg? Bóg powinien mi pomóc”. A kiedy zdarzy się tragedia, której nie możemy pojąć – bezsensowna śmierć przyjaciela w wypadku, umierające na rzadko spotykaną chorobę dziecko, bezlitosne zaatakowanie starej kobiety, ofiara raka lub rozwód czy cokolwiek z nie kończącej się listy niesprawiedliwości dotykających mężczyzn lub kobiety – wątpimy nie tylko w obecność troskliwego Boga, ale, jeśli uznajemy Jego istnienie, w Jego uczciwość i rozumność.

Człowiek wiary ufa jednak, że Bóg jest zawsze z nami. Św. Paweł mówi nam, że Bóg przemienia zło w dobro. Na swój własny sposób działa On nieprzerwanie ofiarowując swój czas i powoli tkając dywan zbawienia świata. Lecz, w gruncie rzeczy, Bóg pragnie, abyśmy zmagali się ze złem, które nas dotyka. Bóg nie chciał tego wypadku samochodowego, za który nie ponoszę żadnej odpowiedzialności, ale pragnie, bym zmierzył się z owym złem i wykorzystał je, wraz z całym przepełniającym mnie bólem i frustracją, dla mojego własnego dobra, jak również dla mojego wzrostu i uświęcenia.

W obliczu tragedii i oczywistych zadań do wykonania, ludzie dokonują wszelkiego rodzaju gimnastyki umysłowej, by ujrzeć w tym „wolę Bożą”. Jest to rodzaj uniku, zaprzeczanie oczywistościom, nieakceptowanie rzeczywistości. Cokolwiek się nam wydarzy ̶ dobrego lub złego ̶ Bóg prosi, abyśmy się z tym zmierzyli, niezależnie od tego, czy postrzegamy to jako sprawiedliwe czy niesprawiedliwe, logiczne czy nielogiczne, uzasadnione czy nieuzasadnione. Nie oznacza to, że powinniśmy traktować zło pobłażliwie; powinniśmy zmagać się z nim i przemieniać je, jeśli to możliwe.

Rozwód jest emocjonalną tragedią, której Bóg ani nie pragnie, ani nie powoduje. Ale jeśli tak się zdarzy, Bóg pragnie, aby ludzie stawiali czoła rzeczywistości, aby nie dopuszczali do tego, by rzeczywistość niszczyła ich. Chce, by przedzierali się przez nią i, mimo wszystko, stawali się lepsi. Gdy zostało już uczynione wszystko, by temu zapobiec, końcowym aktem jest akceptacja tego, co nieuchronne, i powrót do życia. Ludzie umierają; tak samo umierają niektóre małżeństwa.

Wola Boża w jakiś sposób przenika całe nasze życie, tak naprawdę, to ona odsłania nam prawdziwe oblicze rzeczywistości. Jedno jest oczywiste: powinniśmy uczynić wszystko, co w naszej mocy, dla dobra, i iść dalej przez życie. Nie wszystko, co nas spotyka, jest słuszne i sprawiedliwe, ale śmierć Chrystusa również nie była słuszna i sprawiedliwa, a jednak przyniosła zbawienie. Chrystus pozostawił nam przesłanie i przykład: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”.

Czasami rzeczywistość to dla nas zawód i rozpacz, które odnajdujemy w życiu. Wolą Boga jest, abyśmy stawili jej czoła i próbowali przedrzeć się przez nią. To jest to, co próbuje robić terapia, tzn. pomagać nam w tym, byśmy mogli zmierzyć się z przykrą rzeczywistością naszego życia, wyzyskując w najlepszy sposób nasze ograniczone środki; a naprawdę oznacza to wzięcie naszego krzyża. Nasze przeznaczenie nie wyczerpuje się w powierzonym nam planie życiowym. Naszym przeznaczeniem jest aktywny udział w liturgii naszego życia. „To czyńcie na moją pamiątkę”.

Wolą Boga jest, abyśmy zmagali się z niepewnością, zagadkowością i frustracją codziennego życia. Wyraźne ukierunkowanie nie jest tak konieczne, jak widzenie nagiej rzeczywistości tu i teraz. Również rzeczywistość naszych grzechów i błędów rodzi skutki, które stają się także nową rzeczywistością, która wymaga konfrontacji i zaakceptowania.

Innymi słowy, Boga nie interesuje, czy „odnieśliśmy sukces”, lecz to, czy „stawiliśmy czoła rzeczywistości naszego życia”. Czyż nie jest tak, że my sami bezustannie odprawiamy nad sobą sąd? Jednym z żałosnych znaków naszych czasów jest ucieczka ludzi od rzeczywistości, a im bardziej od niej się oddalają, tym bardziej są rozczarowani i nieszczęśliwi.

Jak to wszystko wpływa na zdrowie psychiczne? Wystarczająco wymowne wydaje się to, iż jednym z podstawowych kryteriów oceny psychoemocjonalnego stanu zdrowia pacjenta jest ustalenie, czy zachowuje on kontakt z rzeczywistością, a jeśli tak, to jak sobie z nią radzi. Im większe mamy poczucie rzeczywistości i im bardziej z nią się zmagamy, niezależnie od tego, jak to jest bolesne, tym lepszy będzie nasz stan psychoemocjonalny, tym głębsze będzie nasze poczucie własnej godności.

Wtedy także związek między wolą Boga, rzeczywistością i naszym zdrowiem psychicznym jest żywy i prawidłowy. Zwykle w życiu z dnia na dzień wola Boga nie jest tajemnicą. Jest ciągle przed nami. Staje się tajemnicą, gdy nie akceptujemy rzeczywistości i nie stawiamy jej czoła. „Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie”. Jesteśmy uświęceni poprzez rzeczywistość naszego życia; w ten sposób dążymy do zbawienia. Taka postawa nie tylko nadaje znaczenie zadaniu, któremu się w danym momencie oddajemy, ale wyraża to wszystko, czym jest życie duchowe: przyjmowaniem życia na wzór Chrystusa. Jezus powiedział: „Przyszedłem wypełnić wolę.

Tego, który mnie posłał”. On był realistą, nauczył nas, jak stawiać czoła rzeczywistości i przekraczać siebie i otaczający świat.

Wszyscy znamy ludzi, których uważano za wielce religijnych i uduchowionych, a którzy w życiu przejawiali jednak krnąbrność w akceptowaniu rzeczywistości i stawianiu jej czoła, nie potrafili w niej dojrzeć woli Bożej. Autentyczność takiej duchowości stoi pod znakiem zapytania.

Jezus nigdy nie rozmyślał nad kwestią zła, ale pewnego razu, w przypowieści o chwaście, praktycznie ukazał, jak sobie radzić z tym problemem. Gospodarz nie pozwala sługom wyrywać chwastu, aby nie zniszczyli jednocześnie zboża. Mówi do nich: „Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa”. Jezus powiedział nam coś bardzo istotnego o złu: musimy stawiać mu czoła i radzić sobie z nim, ale nie możemy pozwolić, by zawładnęło nami.

Zamiarem moim w tym rozdziale nie jest próba wyjaśnienia wszystkich obłędów, tragedii i niesprawiedliwości tego świata
-pozostaje to poza jego zasięgiem i jest po prostu niemożliwe
– ale rozdział niniejszy potwierdza, iż wolą Bożą w stosunku do nas, jako ludzi wiary, jest, abyśmy stawiali czoła codziennej rzeczywistości naszego życia i radzili sobie z nią.

Fragment książki Uleczyć zranione uczucia. Jak przezwyciężać trudności życiowe (Kraków 1998), zamieszczony za zgodą Wydawnictwa WAM. Wszystkie prawa zastrzeżone.

[czytaj więcej]